Jestem poważną, dorosłą osobą.
Codziennie wstaje ranom z zamiarem udania sie na uczelnie, (ktorą wciąż nazywam szkołą) w stanie używalności, ale ląduję tam w powyciąganej siwej bluzie i zapuchniętymi oczami, spóźniona, bo przeciez miałam tam być pół godziny wcześniej...
Jestem konsekwentna!
Kształcę się tam na nauczycielkę języka angielkiego, co jest ostatnią rzeczą jakiej chcę na tym śmierdzącym świecie.
Jestem odpowiedzialna!
Codziennie zapominam prac, kserówek, pieniędzy, że jest jakieś kolokwium albo nawet ubrań.
Jestem stanowcza. Jestem profesjonalistką!
Dlatego też dwa razy w tygodniu mój 9-letni podopieczny przez godzinę włazi mi na głowę, podczas gdy ja próbuję go nauczyć go choćby jedngo słowa w j. angielskim. Pomazana pisakami, wyściskana, poobijana i ostrzelana z 'pistoletu' Spidermana wracam do domu obiecując sobie, że to był ostatni raz.
Wiem czego chcę!
Jest czwartek a ja już miałam w panie zmianę studiów, wyjazd do Amsterdamu, Irlandii, Szwecjii i Poznania...
Dopinam swego!
Powiedzieli, że mnie pobiją, więc zostaję w GW. eh, kochane paszczaki:)