moje wakacje już się skończyły.
pierwszy dzień w pracy upłynął dziwnie.
przejazd radiowozem.
chodzenie po centrum miasta w obcierających mnie butach.
(do tej pory mam odciski). auuć !
straszliwy młyn.
nauka tego czym mam się zajmować.
ból pleców od ciągłego siedzenia.
radość a może raczej ulga o 15.30 (wtedy kończę).
a jutro.
trzeba wstać wcześnie. bo na 7.30 do pracy...
mogę zapomnieć o złotych plażach i naszym pięknym Bałtyku
w tym roku napewno już sobie nie wejdę tak do Morza. a szkoda...