Wakacje oficjalnie rozpoczęte. Więc czemu nie szaleję z radości? Wieczór z gorzkim smakiem petów i muzyką drążącą mi dziury w mózgu wydaje się być lepszą alternatywą.
Chciałabym czasem umieć strzelić się w twarz i doprowadzić do porządku. Sama siebie pogrążam i nie mogę nic na to poradzić.
Takie życie, chcę, nie chcę - muszę zaakceptować. Powoli dochodzi do mnie świadomość, że wcale nie musi być tak kolorowo jak sobie wymarzyłam i, że mimo tego muszę dać sobie radę.
W niedzielę 18 Matiego, w kolejny weekend wyczekiwany ślub siostrzyczki i RnP.. Między weekendami powoli rozplanowywuję czas. Nie może zabraknąć przesiadywania wieczorem na przystanku z chlebem i ogórkami kiszonymi.. Tęsknię za tym!
A RnP.. no właśnie! Co prawda minus sobota, ale itak straszliwie się cieszę, że spotkam tych, których tak dawno nie widziałam.. świrusyy kochane.
You're poison running through my veins
You're poison, I don't wanna break these chains
Kolejny raz muszę walczyć z samą sobą.
Powrót do tego piekielnego, kiedyś wymarzonego stanu, który doprowadzał mnie do obłędu?
Tego stanu, którego tak strasznie Ci kiedyś zazdrosciłam, mój Drogi..?
Chyba tak, nie mam innego wyjścia.
,,Uśmiech to podstawa."