Jest mi wstyd. Wstydzę się jechać na pogrzeb. Dlaczego? Bo jestem gruba.
Ja wiem, wiem jak to żałośnie brzmi.
Nie potrafię się pogodzić ze sobą. Mimo tyłu lat walki, ciągle tkwię w tym samym miejscu, ciągle moim jedynym zmartwieniem jest to jak wyglądam, jak widzą mnie inni i co sobie myślą. Moja rodzina jest ekstremalnie skupiona na wyglądzie i mimo że wszyscy się starzeją i tyją zawsze są pierwsi w kolejce żeby skomentować wygląd innych.
Kiedy padre przyjechał robić mi łazienkę dwa tygodnie temu pierwsze słowa jakie powiedział po tym jak zobaczył mnie pierwszy raz od kilku lat było "O! Ale Ci się przybrało"
Bardzo chciałabym żeby mi to nie robiło, ale za każdym razem jak słyszę ze przytyłam robi mi się niedobrze. Wiem, że przytyłam. Przez to przestałam wychodzić z domu, przez to zaniedbałam znajomości, przez to zabiłam swoje libido, przez to nie włączam kamerki na spotkaniach. Nie chcę żeby ktokolwiek mnie oglądał. Nie pamiętam kiedy ostatni raz spojrzałam na siebie nago.
Jebać mój łeb. Szczerze. Ludzie umierają z głodu, z braku schronienia, ludzie żyją szczęśliwie bez kurwa kończyn, a ja siedzę w ciepłym domu, otoczona jedzeniem, z pieniędzmi na koncie i kurwa płaczę bo przytyłam. Żałosne, wstyd jak chuj xD