A więc powrót, po dość długim czasie. A co to za sobą niesie?
Fakt, że świat nie jest już taki sam, a zatem i moje przemyślenia na jego temat nie będą już takie same.
Ponownie zaczynam od pytania...
Co wytwarza wyjątkowość chwili? Co sprawia, że pewne momenty z życia-te dobre-
niczym fotografie zbieramy w swych głowach jak w szufladzie starej szafy,
do której często mimowolnie zaglądamy,natomiast inne po prostu umykają,
jakby były nieważne, nigdy się nie wydarzyły...jakby nas nie dotyczyły.
Wszystko szybko się zmienia. Dzisiaj coś ma swoje znaczenie, wartość, jutro niekoniecznie.
A elementy stałe?
Ukształtowane na tyle silnie, że stały się fundamentami nas samych. Od środka. Niezniszczalnie..
Ludzie.. tak wielu z nich codziennie mijamy. Często tych samych, często tych których nie znamy i nie chcemy poznać. A co z tymi, którzy już weszli w nasze życie?
To za ich przyczyną cała istniejąca reszta staje się bez znaczenia? Dlaczego?
Wytwarzają na tyle wpływową aurę, wydającą się(tudzież będącą) zaspokajającą nasze najskrytsze oczekiwania,
że nie jesteśmy w stanie nawet myśleć o istnienu czegoś potężniejszego..
Więc co z tym urokiem chwili.. W jaki sposób się wytwarza?
Więź. Samoistna aura. Błogi stan..
coś jeszcze?
To wystarcza.