Jazda... no cóż, pozytywna. Nie było tak dobrze jak wczoraj, ale i tak lepiej niż zazwyczaj.
Wsiadłam na Atosa. Pogalopowałam (ajć, twardo!), poskakałam... Nawet udało mi się ani razu nie skoczyć na ukos, a raz Atos stwierdził, że po co ma tak szybko przebierać nogami w kłusie, jeśli on może po prostu zagalopować. No i skoczyliśmy z galopu xD. Na drążku ustawionym na kłus, ale to szczegół. Następny raz próbował wywinąć ten sam numer, ale zwolniłam go do kłusa. I tak zagalopował po przeszkodzie, ale to akurat jest dozwolone ;d. W galopie były wolty. W ogóle, galopowałyśmy więcej, niż wczoraj, skakałyśmy mniej. Chyba tak do 45cm doszłam dziś. Tak mi się zdaje. Jak podchodziłyśmy na koniec jazdy stępem pod stajnię, to - żeby nie było tak różowo - konie się spłoszyły... o.- A konkretniej, to jako pierwszy oczywiście Atos, drugi Siwy, trzecia Zoja. No i gwóźdź programu: przygwożdżenie mi nogi do płotu, "bo on się boi przejść bliżej świnek wietnamskich"... W efekcie, kiedy po spłoszeniu "obudziłam się" przy płocie i pochylona nad jego grzywą (tak, wiem, ŹLE), zobaczyłam siwy zad Talenta kłusujący (galopujący?) przede mną. Ruszyłam stępem i wtedy Atosiasty przygwoździł mi łydkę do rogu płotu, no bo przecież te świnki są taaaaaaaakie straszne, prawda?
Jazda w czwartek, na dziewiątą. Oby jeszcze pozytywniej, niż dziś! O wiele pozytywniej!
PS Czesio, jak z Tobą o tym nie pogadam, to mnie udusi ;/...
Tylko obserwowani przez użytkownika ewkhfkhdlkhfdskjhsdlkjh
mogą komentować na tym fotoblogu.