dobra, zmieniam zdanie. fajny dzień. nie byłam w kościele, to ośka na ciabattę. sos był zajekurwabiście ostry, myślałam że szybko zwrócę. przeżyłam. potem występ orkiestr i mażoretek, więc całkiem spoko. później jakiś pijany gościu częstował mnie słodyczami, darł mi się "aaaaa, jeszcze raz, dziękujemy, Zambrów!" nad uchem, luuz. pozdro madafaki!
_chcę zobaczyć pierdolony las rąk, ziom!