Nadal 8naście. Chyba już miałam humor, haha : D
Nie bedę dziś nic pisać, no bo nie chce mi się pisać. Próbowałam napisać coś mądrego, ale nie...to nie na dzisiaj i nie na moją głowę.
Wiem, jestem wredna, chcieliście zobaczyć co myślę a tu dupa. Szkoda, nie?
Miałem sen, czarniejszy niż kosmos
Gorszy od zła, wyraźniejszy niż ostrość(...)
Ktoś mnie szarpnął za ramię, byłem w wodzie
Obok mnie topił się mały chłopiec
Światło dziwnie łamało się bokiem
Zrozumiałem, że jesteśmy pod lodem
Miałem beton na nogach, lecz żyłem
A dzieciaka przytapiał ktoś kijem
Chłopiec zamarł w bezruchu i wtedy
W przeręblu zobaczyłem twarz tej kobiety
Wyrzuciła kij i poszła na solarium
Ktoś go podniósł i ozdobił akwarium
Dalej śnię, sen jest bardziej realny
Od prawdy i mniej urojony niż fakty
Idę gdzieś przez korytarz szpitalny
Oddział położny, nikt na mnie nie patrzy
Widzę go, sześć lat młodszy niż wtedy
Niesie kwiaty, tej matce kobiety
Przecież raz już go zabiłem więc czemu
Coś miota mną, albo czasoprzestrzenią.