


Uschnięta z tęsknoty pragnełam chodź kropelki potu z Twoich skroni by na chwilę zwilżyć powieki. Marzyłam o deszczu tak pięknym, w którym nawet my nie powstydzilibyśmy się zatańczyć. Wylałeś na mnie morze... morze... słów, jakimi tylko Bóg mógłby obdarzyc wszystkich swoich świętych. Zostańmy w nim, tańczmy.
Pokaż mi wody ogromne i wody ciche...
Pokaż że mimo deszczu który na nas pada widzisz moje mokre oczy.
Nie ukazuj błyskawic i grzmotów, ani tej strasznej ciszy przed burzą.
Deszcz tez ma granicę naturalnie ukochaną przez koniecznośc istnienia.
pozatym kochaj mnie mimo wszystko.
podobno każdy ma swój kawałek cienia, brak cienia jest dowodem nieistnienia.
nienawidzecie
zdjecie: przemysław cioch