Dziwne.
Czasem trzeba definitywnie zakończyć coś, co niegdyś dawało tyle szczęścia, by zdać sobie sprawę, że to była tylko iluzja i rozpocząć nowy etap w życiu.
Nowy etap. Właśnie.
Coś zdrowego, normalnego.
Etap, w którym nie będę obrażana przez ludzi, którzy tak naprawdę mnie nie znają. Przez ludzi, których na dobrą sprawę i ja nie znam. A wydawać by sie mogło, że była to odpowiednia osoba.
Śmierć.
Śniła mi się 3 razy z rzędu. Najpierw moja, potem czyjaś, nieistotne.
Nie boję się śmierci. Zwłaszcza swojej.
A zmiany etapu, którą ta śmierć symbolizuje? Zdecydowanie nie.
Naiwność i wyolbrzymiona wiara w ludzi, przy czym zaniżona w siebie.
Cechy, które mnie zgubiły.
Dzisiaj już zanikają.
No, może z wyjątkiem tej ostatniej.
Przez najbliższe dwa miesiące uczę się Hiragany. Na moment obecny umiem 10 znaków. Zostało jeszcze 36.
Życzcie mi wytrwałości. Na razie jest świetnie!
Dodaję stare [no, może nie aż tak stare] zdjęcie. Nowych nie mam. Nie robię. Dlaczego? Bo nie mam takiej potrzeby. Skoro i tak pewna jednostka widzi mnie codziennie.
: *