Wpadłam tylko na momencik albowiem brakuje mi już codziennego blogowania. dodawane regularnie zdjęcia wprowadzaly jakiś porządek do mojego chaosu. Teraz i on zniknął.
Wieczorem mam nadzieje że uda mi się naskrobac coś więcej tutaj zwłaszcza ze to nasza druga rocznica. Kto by pomyślał..

Dalka walczy z sanepidem ja natomiast przebywam w gorącym samochodzie z naszą Menrie, która uwielbia zakłócac spokój sasiadom. Jak tak dalej pójdzie znów będziemy szukac mieszkania. Jutro Żarnowiec. Niesamowite. Po prawie czterech latach ściągną mi aparat z zębów. Boże, jakie to będzie dziwne.




Co do art&cafe.. jesteśmy zmęczone walka. Jak juz było wszystko okey - poszly rury. Jak załatwiono rury to afera z sanepidem. O co? A o przekształcenie lokalu handlowego w gastronomiczny;) Trzeba było budować odrębną kuchnie z "zachowaniem podziału na drogę brudną i czystą". Jak już wybudowalysmy kuchnię - " A umowa z DDD jest?".
Nie narzekam. Tylko mówię, że ten cały nasz biznesik to jest jak dwudniowe dziecko wrzucone w realia dorosłego, przerażającego świata. A my staramy sie szybko nauczyć je pływać.
Będzie dobrze. MUSI byc w końcu dobrze. Z jednej łazienki w magiczny sposób powstaną trzy;]
Z tego wszystkiego nie wiem co z moją szkołą. Miałam iść na "Opiekunkę środowiskowa" do Vademecum ale cienko to widzę. Mówiłam już, że wróciły moje ataki serca?



W tym wszystkim jest jedno jasne światełko - ona. Jeszcze nigdy nie byłam tak zakochana.