23 lutego 2013, Sobota, 03:04:17
Nie chcę tego robić. Tak cholernie bardzo nie chcę.. Ale nie potrafię. Mam w głowie tylko jeden obraz. Krew. Rozciętą skórę. To pieprzony nałóg, który nie chce się ode mnie odwalić mimo tego, że chcę z tym skończyć. Im dłużej tego nie robię tym częściej o tym myślę. Śnią mi się żyletki, noże. Krew. Pełno krwi. Budzę się jakby w hipnozie z nożyczkami przyłożonymi do nadgarstka. Nie mam już żyletek. Wszystkie poszły w zapomnienie. Wszystkie są bezpieczne w lesie, gdzie je wyrzuciłam. Nie wiem dlaczego akurat tam, ale jak najdalej ode mnie. To było dobre wyjście, ale są pierdolone nożyczki w domu i pełno ostrych jak brzytwa noży. Zwłaszcza u niego jest taki jeden... Kiedy jestem u niego sama.. Choćby przez chwilę, kiedy on wyjdzie z psem.. Kusi. Bardzo.. Ale wiem, że nie mogę. Po prostu nie. Chcę się od tego raz na zawsze uwolnić. Ale.. Kurwa mać. Nie potrafię. I chyba nigdy się nie uwolnię. To za trudne. Patrzę właśnie na swoje blizny. Prawa ręka. Od nadgarstka do zgięcia w łokciu. Cała poharatana. Nie wiem ile jest tych podłużnych blizn. Możliwe, że setki, może tysiące skoro robię to od 8 roku życia. Jedna na drugiej. Nowsze na starszych. Pionowo, poziomo i na skos, trójkąty z belką po środku, strzałki, literka S od Shinedown, glify, różne słowa. Najbardziej widoczne słowo to DEATH oraz najbardziej widoczny znak to odwrócony krzyż. Nie wiem czemu akurat taki kształt wycięłam sobie na skórze. Często, gdy to robiłam byłam w transie. Nie wiedziałam co robię. To było silniejsze ode mnie. I... Nadal jest. I chyba zawsze będzie. Nie umiem sobie z tym poradzić. Po prostu nie potrafię. Ale bardzo bym chciała móc to kontrolować. Bo gdy nie ma żyletek, noży, nożyczek.. Są paznokcie. Często drapię się aż do krwi. Tylko po to, żeby poczuć ból. Ujrzeć czerwoną substancję, której widok daje ukojenie. Naprawdę nie potrafię inaczej. Ja pierdolę. Piszę jak jakaś psycholka. Czasami sama siebie przerażam. Ale to już nieważne. Chyba się do siebie i swojej psychiki przyzwyczaiłam. Oni.. Też nie potrafią ze mną już wytrzymać. Ciągłe użalanie się nad sobą.. Rozpaczanie, płacz, histeria. To już nie ta sama ja co kilka lat temu. A nawet kilka miesięcy temu. Nie poznaję sama siebie. Możliwe, że one mają rację. W słuchawkach leci Lipali - 'Upadam'. Uwielbiam tą piosenkę. Ale chyba już żadna piosenka żadnego zespołu nie sprawia, że mam nadzieję. Już nie. Straciłam ją już dawno. Bo 'nadzieja matką głupich', czyż nie? Ale podobno 'każda matka kocha swoje dzieci'. Ano nie każda. Moja na przykład. Przestałam się łudzić, że kiedykolwiek choć przez chwilę darzyła mnie miłością. A ojciec? Co z tego, że wrócił? Nie do nas. Nie do mnie. Jego powrót nie miał nic wspólnego ze mną. Ostatni raz widziałam go w Sylwestra. Kompletnie zalanego w trupa, gdzie musiałam go prowadzić na ulicy, bo sam nie dał rady iść o własnych siłach. I w dodatku jest oszustem i kłamcą. Okłamywał mnie, gdy miałam już te 5-7 lat i już rozumiałam co się do mnie mówi, kiedy był z nami przed swoją ucieczką z kraju. Jego słowa w Sylwestra: 'Paulinko, córeczko. Muszę ci coś powiedzieć, skarbie. Mam raka krtani i zostały mi dwa miesiące życia.' A głupia i naiwna Paulinka uwierzyła, bo co miała zrobić? Potem ryk w kiblu. Następnie leżenie nieruchomo na zimnej posadzce nie mogąc się ruszyć, a łzy już automatycznie płynące po policzkach, dopóki Tomek nie przyszedł do łazienki zaniepokojony tym co tak długo robię w kiblu i gdy weszłam do pokoju i nie usłyszałam monologu nachlanego ojca, gdzie gadał do siebie, że ma już tego raka 10 lat i to żona jest temu winna, bo były z nią ciągle kłopoty i miał umrzeć już dawno temu. A następnego dnia przyznał się, że skłamał o raku. Jesteś zdrowy tatusiu. Cieszę się. Ale zniknij mi z oczu, a najlepiej znów zniknij z mojego życia, bo cię w nim nie chcę. Zrozumiałam jaki naprawdę jesteś. Szkoda tylko, że odziedziczyłam po tobie charakter i inne cechy. No i co najgorsze pociąg do alkoholu. Nawet teraz myślę o głupim piwie czy wódce, by zapić swoje kolejne problemy. Dziękuję tato. Naprawdę. Z całego serca. A teraz wracaj do swojej Hiszpanii na Majorkę czy chuj wie gdzie byłeś przez te 10 lat i nie wracaj już nigdy. Zapomnij o mnie. O tym, że masz córkę. Oh.. Jeszcze jedno. Mówiłeś, że nikogo tam nie miałeś, a co się dowiaduję? Kobiet więcej niż mam palców u rąk i nóg razem wziętych. I podobno zrobiłeś jeszcze jakiegoś bachora jakiejś kobiecie i znów uciekłeś. Gratuluję tatusiu. Świetna robota.
Mam dość. Naprawdę mam dość.
Milion myśli na minutę. Najpierw w głowie krew, żyletki i blizny. Potem matka i ojciec. A teraz.. Nie wiem co teraz. Mam ochotę zapalić i wypić kolejną kawę. Mam ochotę to zrobić, ale nie mogę. Nie mogę ich wszystkich zawieść. Po prostu nie.
Luxtorpeda. Autystyczny. To chyba kawałek o Tobie. Nic nie mówisz, a jednak o tym wiem. Nigdy o tym nie myślałam, a jednak. Tylko wiem, że długo to jeszcze nie potrwa. Mam złe przeczucia. Chociaż staram się o tym nie myśleć i w to nie wierzyć. Ale mi nie jest dane szczęście. Nie mi. Ja nie mogę. Nie po tym wszystkim co w życiu zrobiłam. To nielogiczne, prawda? Sam o tym dobrze wiesz. Czemu się zakochałam? Nie wiem. Ale masz coś takiego w sobie.. Nie umiem tego wyjaśnić. A jednak Cię kocham. Tak jak to powiedziałeś - to nielogiczne. A jednak jesteśmy razem. Choć nigdy tego nie chciałam. Przypadek ludzki. Ich zmowa. Pamiętasz? To było niezłe, ale.. To jest dziwne, bo nie wiedziałam, że to się tak potoczy. Nigdy nie myślałam, że możemy być razem. Ja miałam jego, teoretycznie, ale był, a Ty ją. Byłeś tylko przyjacielem. Dobrym znajomym do imprezowania. Byłeś też niezłym partnerem na parkiecie. To wszystko. Byłeś wujkiem, pamiętasz? Wtedy, gdy się poznaliśmy. Wtedy w lesie. Byłeś z naszej piątki najstarszy więc Patryk powiedział, że będziesz wujkiem i jesteś za nas odpowiedzialny i będziesz nas pilnował oraz, że będziesz strażnikiem naszej trzeźwości. Byliśmy już wszyscy trochę wstawieni, ale Ty wstałeś wtedy z trawy z turbocolą w ręku, zaśmiałeś się i patrząc się na mnie powiedziałeś 'Cześć. Jestem Tomasz Piekarski aka Piekarz. Jestem waszym wujkiem. Ale jego (tu wskazałeś na Patryka) bratem.' I usiadłeś śmiejąc się. Poczułam się wtedy dziwnie. Podobałeś mi się już wtedy, ale tylko i wyłącznie dlatego, że byłeś 'tym zajebistym metalem' jak to Sylwia powiedziała, kiedy nas sobie przedstawiała. Albo inaczej mówiąc podobało mi się to, że jesteś metalem. Do dziś zastanawiam się czy już wtedy wiedziałeś. A może raczej.. Planowałeś coś w związku ze mną? I nawet ona, jak mi powiedziałeś zawsze Ci mówiła, że 'Ty coś do tej Pauliny masz, co nie?' i to jak się wkurwiała przez moją obecność przy Tobie bo bała się, że między nami coś się stanie. Mówiła, że w końcu i tak coś ze mną będzie z Twojej strony. I miała rację z czego się teraz śmiejesz. Nie zdradziłeś jej. Ona sama z Tobą zerwała, ale jesteśmy razem. Nielogiczne. A tamto spojrzenie w lesie.. To było takie samo jak teraz, gdy na mnie patrzysz, kiedy mnie przytulasz. Już nie mam żadnych wątpliwości co do Ciebie po tym co mi ostatnio powiedziałeś. Uwolniłeś mnie od nich i za to Ci dziękuję.
Za bardzo się rozpisałam. I tak tego nikt nie przeczyta. Ale mam to gdzieś. Musiałam wylać z siebie to wszystko. No tak fotoblożek to internetowy pamiętnik jak zwykłam go nazywać. Lubię tu pisać. Uspokajam się wtedy. Tak jak teraz. Choć na chwilę przestałam chcieć to zrobić.
Weekend zapowiada się ciekawie, bo znów się uchleję. Z przerażeniem stwierdzam, że lubię pić. I boję się tego. Boję się, że pójdę w ślady 'rodziców' i stanę się taka jak oni. Nie będę umiała rozstać się z butelką i bez niej przeżyć. Na szczęście potrafię jeszcze powiedzieć 'nie' alkoholowi. Jeszcze. Ale.. Lubię stan, gdy jestem pod wpływem wódki czy piwa i jest tak zajebiście. Mam poczucie lekkości. Jestem wtedy.. 'Szczęśliwa'.. Złudne wrażenie. I żałosne przede wszystkim. Bo to chwilowe szczęście. Aż do rana, kiedy się budzę z kacem i bólem rozsadzającym mi czaszkę. Ale mogę się wtedy upić jeszcze raz, by zagłuszyć ból. 'Lecz się tym czym się zatrułeś.' Lub po prostu naćpać się lekami przeciwbólowymi. Ale u mnie to odpada. Nie ćpam. I nie mam zamiaru. Chyba, że w celu pozbawienia się życia. Poza tym.. Mój organizm przyzwyczaił się do prochów po takiej ilości przedawkowania w nieudolnych próbach samobójczych. Może Bóg istnieje i nie chce mnie jeszcze zabrać? Mhm.. To śmieszne. Boga nie ma. Po prostu. To my jesteśmy Panami naszego życia. Tylko i wyłącznie my. Jesteśmy Bogami sami dla siebie. I tyle.
Idę zapalić.
Ave.