Mały pokój na strychu. Będzie dziś pałacem. A my królem i królową wielkiego miasta. Pachnącego rozgrzanym betonem i prawdziwą sztuką.
Słodka muzyka ulicy ułoży nas do snu. Wilgoć zdejmie ubrania. A upał zleje ciała radosnym potem.
Bliskość zlizywać będzie można ze ścian. Zdrapywać z sufitu czułość i piękną ciszę. Popatrz jak Ci tańczę. Do pulsu krwi.
Nad miastem unosi się wonna mgła. Ludzie uśmiechają nieświadomie. W nozdrzach zostaje zapach. W głowach obraz własnej młodości.
A nabrzmiałe usta nagle marzą. Zeby mocno pocalować.
_
Posprzątaj mi w glowie.
Całuję. nieco pogubiona. i mimo wszystko. jakaś stęskniona.
/ fajna ta moja lampa. /