Zdjęcie ma ponad rok, co z resztą widać po moich rudych włosach.
Królowa Arkadia, drugiego takiego konia nie znajdziecie nigdzie.
A dzisiaj w sumie całkiem spoko dzień, tylko baaaaardzo zalatany.
Dawno nie było tyle latania tu i tam. Wstałam po 9, ogarnęłam się i
zawiozłam babcię do fryzjera. Godzinę później pojechałam po nią,
następnie odebrałam mamę z rehabilitacji i pojechałyśmy do PZU,
co by kupić jednodniowe ubezpieczenie na zawody jeździeckie.
Chwila tam, potem do Netto, do siebie, zostawienie zakupów i do
dziadków na obiad. Chwila tam, znowu do siebie, następnie mamę
do kosmetyczki zawiozłam, podrzuciłam coś babci, znowu kierunek
miasto, lody u Bieńkowskich, odebranie mamy, zakupy w księgarni
i Polo i w końcu do domu. A tam niecała godzina relaksu i razem z
Grzybkiem i Kubą pojechaliśmy do Martyny do domu. Ci z piwem,
ja z napojem.. życie kierowcy takie ciężkie. Jakieś jedzenie, a jak
naszła nas ochota na pizzę, to szybko z Italiano zamówiliśmy sobie
jedną i wszamaliśmy. Było dużo śmiechu, zabaw z psem i kotami.
Po 20 się zawinęliśmy, zrobiliśmy kręga po mieście, a jak Kuba
siedząc z tyłu zaczął się wydzierać, to ja ze śmiechu nie miałam
siły kierować, a jak dołączył do niego Grzybek, to już był koniec.
Jak wróciłam przeszłam się z Grubym, Grzybo nam potowarzyszył.
Potem w końcu dom, kąpiel i teraz oglądanie Przyjaciół. Jutro na
10 na rekreację, potem to tu to tam i na 17 trening. Oby srokata
chodziła tak fajnie jak we wtorek i tak leciała i oby jak najmniej
kaszlała i w ogóle. Chciałabym żeby była taka zdrowa jak kiedyś,
liczę na cud, że nowy syrop ją wspomoże.
Bang!