Nasze dzisiejsze, jeziorkowe opalanie. Na bocznych zdjęciach nie
kto inny jak Nela i Fubu, a na środkowych ja razem z Nelą i Kubą.
W sumie nie mam za wiele do opisywania jeśli chodzi o dzisiejszy
dzień. Wstałam po 9, ogarnęłam się, zjadłam i po 10 pojechałam
nad jeziorko razem z Nelą i Kubą. Tam dojechał do nas Fubu i już
razem się opalaliśmy i tak dalej. Trochę nogi się pomoczyło, bo
bez tego ani rusz. Potem doszedł jeszcze Brandon i prawie do 14
tam siedzieliśmy. Następnie zakupy w Biedronce i Polo, chwila u
dziadków i do siebie na obiad. No i sprawdziłam efekty naszego
opalania się.. plecy złapało, brzuch też.. za to ramiona i nogi
pieką mnie jak cholera, ale mam co chciałam. Złapałam kolor,
więc jest dobrze. Idę oglądać mecz Włochy vs Hiszpania i bardzo
mocny trzymam kciuki za moje makarony! Niech Włosi im się
odegrają za finał Euro w 2012 roku i niech przejdą dalej, należy
im się no! Ogółem przez cały tydzień nie ma ciepłej wody i nie
wiem jak ja się myć będę.. A jutro na 10 do stajni na rekreację
a wieczorem trening.. tyle godzin przy koniach, lubię to!
Bang!