Mam jeszcze kilka nadających się do publikacji zdjęć z Zastawna,
a że nie mam nic nowego, to je powrzucam. A powyżej Krilan.
Już nie mogę się doczekać 10 lipca i wyjazdu do Zastawna, jej!
Dzisiejszy dzień w sumie przespany i przesiedziany w dom.
Wstałam po 10, a to wszystko przez to, że o 6 rano do naszego
mieszkania wszedł sobie gołąb, Gruby wyleciał spod łóżka gdy
go usłyszał i zaczęła się walka pies vs gołąb. Moją mamę to
obudziła, a gołąb w tym czasie wtuptał za telewizor a Gruby za
nim. W końcu mamie udało się jakoś wygonić ptaka a pies jak
to pies, za nim na balkon. Przeklęte gołębie.. powystrzelać je.
Potem nie mogłam zasnąć, jednak później się udało i po 10
ledwo wstałam. Wykąpałam się, ogarnęłam, zjadłam śniadanie
i na 13 pojechałam na rehabilitację. Z godzinka tam zeszła,
następnie zaszłam obok do szpitala do babci, posiedziałam u
niej chwilę i pojechałam do Bostonu po obiad. Naszło mnie na
placka po węgiersku, więc wzięłam go na wynos, poczekałam i
pojechałam do domu szamać. Następnie trochę relaksu, różne
śmieszki z Sandrą i Markiem i na 18 do kościoła na mszę za
wujka. Potem z dziadkiem poszliśmy na chwilę do szpitala do
babci i każde do domu. Przeszłam się z psem, a teraz oglądam
mecz Francja vs Albania. No Francjo, jedziesz tam z rywalem.
Oby ten mecz też był taki mocny jak ten pierwszy.
Bang!