no i już o...ostatni dzień w roku...
niech zleci szybko i będzie po wszystkim.
jak zastrzyk.nawet nie zdążę krzyknąć z bólu,a lekarstwo już popłynie żyłami i nigdy więcej go nie zobaczę.
problem jest taki,że będę je w sobie nosić...a to już zmienia nieco postać rzeczy.
wymażę ten rok z pamięci.zaraz jak wpadnę w wir nowych przygód.na pewno się uda.
W 2008 chciałabym sobie życzyć utwierdzenia we wszystkich moich obranych celach życiowych.
niech się już nie zmieniają,bo są naprawdę przemyślane i dobre.
poza tym...pracowitości,zdecydowania i wyleczenia z choroby na ludzi...
tego też i wam...
odbija mi się Malibu.bawcie się dobrze Suczki!