Kij, że nadgarstki leżą, a piętę mam w chmurach :P.
Od rana u dzieci, robiłam za Pipi Pańczoszankę, cały dzień chodziłam w jakiś kosmicznych warkoczykach i kiteczkach, cudem wybraniając się od zrobienia mi piegów pisakiem <3.
Wsiadłam nawet na Tochę na lonżę (w kasku w kucyki pony :3), żeby ją przegalopować, nawet nie chcę wiedzieć, jak to wyglądało xd.
Rozmowy z dziećmi na ławce dzisiaj przebiły wszystko, chcę podwyżkę za uszczerbki na zdrowiu psychicznym .
Jak szłyśmy do domu, to żegnały się z nami 20 minut, myślałam, że nas naduszą xd. Aż się boję, co zrobią Justynie jak jutro nie przyjdę ;o.
Potem z Juchą do miasta, NIC KURDE NIE MA. Ani spodni w moim rozmiarze, ani piórnika, ani bluzy.
Jutro maraton, na który nie idę, leave me alone to die.