


o nic cię dzisiaj nie poproszę, mój drogi, bo nie możesz dać mi niczego, czego mogłabym naprawdę potrzebować. jawiąc się w twoich oczach, jako zepsuta zabawka, przed laty rzucona w kąt, właśnie ta, o której przez przypadek przypomniałeś sobie podczas robienia świątecznych porządków, apeluję - przyzwyczaiłam się do siedzenia przy chłodnej ścianie. niesamowite, jak szybko stała się moją najlepszą przyjaciółką. z okazji setnych urodzin specjalnie dla mnie przemyciła obojętność i kiedy tonęłam w jej lodowatych ramionach nauczyła mnie jak ją kochać i nienawidzieć zarazem. niczego się już nie boję, gdzieś w środku stworzyłam świat, który ukształtował mnie na nowo. niczego nie możesz mi dać, być może dlatego, że mam już wszystko, choć tak naprawdę nic nie mam. wątpię, czy kiedyś zrozumiesz. prawdopodobnie nigdy do tego nie dojdzie, bo ja sama nie potrafię pojąć, jak to wszystko się stało.
pytasz czy to dobrze? przecież to przez moją miłość do ściany. a wszystko, co się robi z miłości dzieje się poza złem i dobrem, więc to pytanie, na które nigdy ci nie odpowiem. moje zimne wargi nie dadzą ci spełnienia.
nie tym razem.