Przedawkowałam lody czekoladowe. Ale zostałam perfekcyjną panią domu i auta. Do jutra.
Urugwaj znowu przesunął termin, więc szaleńczo szukam dodatkowej pracy. No życie no.
Ostatnie 10 dni było najcudowniejszymi dnia w ostatnich miesiącach. Nawet jeśli biegałam jak wariatka krzycząc, że nie zdam sesji. Zdałam.
Teraz czeka mnie rok pisania licencjatu, ale to dopiero od paździenika. Wcześniej mam jeszcze trzy miesiące wakacji i ogromne plany. Przede wszystkim, chcę z powrotem do Hiszpanii. I nadrobić zaległości książkowe, filmowe i serialowe. Wyspać się - tak, to też ważny punkt. I oglądać genialne zachody słońca, siedząc na tarasie z winem w kieliszku, książką na kolanach i chmurą środka owadobójczego wokół mnie - chwilowo to moja definicja spokoju i szczęścia. Za tydzień się zmieni. Jak wszystko.