


długi wydawał mi się ten wczorajszy dzień.
17h na nogach, ale sporo udało się zrobić.
kolejna jazda konna za mną, w końcu wzięłam się za to,
na co wcześniej nie było jakoś czasu. albo był, tylko zwlekałam.
D. zabrał mnie wieczorem w piękne, ciche, zielone miejsce,
mieliśmy przed sobą piękny zachód słońca.
lada chwila wylot, a po powrocie prosto na Def Leppard do Pragi.
od pewnego czasu nie wiem nawet co to znaczy siedzieć w domu i się nudzić.