Molchat Doma, 16.11.2024, Stary Maneż, Gdańsk
~*~
Jestem doomerem.
Śmieję się za każdym razem gdy to zdanie przychodzi mi do głowy i skłamię jak zła gdy powiem, że nigdy nie chciałam zacząć wpisu na fotoblogu od tego zdania.
Coś, co potępiałam przez wiele wiele lat stało się w pewnym sensie moją codziennością, tylko dalej nie mam zamiaru pisać ani o depresji, ani o śmierci czy fali niepowodzeń.
Dobrze że osoby, z których kiedyś się ,,śmiałam" wydoroślały i już nie prowadzą fotoblogów.
Bo role mogłyby się odwrócić i to ja zostałabym obiektem kpin.
Wczoraj, będąc już w domu, robiliśmy z K. jak zawsze podsumowanie wyjazdu i wrażeń z koncertu i to właśnie wtedy wyszło, że mam coś z doomera.
I tu już nie chodzi o to że lubię post punk ani o moje zamiłowanie do estetyki PRL-u i bloku wschodniego, tylko właśnie o tą wewnętrzną stronę doomerstwa.
O moje ciągłe, nieustanne życie przeszłością, rozpamiętywanie, trzymanie wspomnień pod kluczem, sentymentalizm, strach przed przyszłością, przed starzeniem się, przed odpowiedzialnością za swoje przyszłe życie.
Ta nostalgia w której żyję jest bardzo uciążliwia, nie pozwala mi często ruszyć z miejsca, zapomnieć i przestać myśleć ,,co by było gdyby".
Nic mi to nie daje, poza bólem i smutkiem, a dodajmy do tego moje ogromne przybicie w sezonie jesienno-zimowym, niezadowolenie z pracy i z innych sfer życia osobistego, brak świetlanej przyszłości, pesymizm w stronę otaczającego mnie świata i niechęć do 90% ludzi na tym świecie i mamy idealny przepis na doomera.
Jestem tylko wdzięczna, że owszem, posiadając wszystkie te rozterki i problemy, mimo wszystko nie straciłam i wciąż nie tracę wiary i optymizmu - jest ciężko, ale to jest kwestia nauczenia się z tym życia.
Dobre chwile są i będą, a pamiętając o tym, że życie głównie składa się właśnie z chwili, to dla tych momentów warto żyć, pracować, wziać się w garść i cierpliwie na nie czekać.
Tyle i aż tyle.
Mam wspaniałych przyjaciół i spoko rodzinę.
Może nikt z nich nie będzie w stanie zorzumieć mnie nawet w połowie, ale to wystarczy.
Jakoś tak ostatnio zrozumiałam, że nie będę sama.
Czy warto jechać na koncert Molchat Doma?
I tak i nie.
Byłam na nich trzy razy.
Pierwszy koncert, w 2021 roku w Poznaniu zrobił na mnie duże wrażenie bardzo, ale to dlatego że nigdy jeszcze z pełną premedytacją na takim cold waveowym koncercie nie byłam.
Nie było tam radości, był mrok, smutek i narkotyczne tańce.
Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam i w połączeniu z ich muzyką, językiem w jakim śpiewają i całym tłumem dziwolągów który przyszedł na ten koncert - to robiło wrażenie.
Dodajmy do tego że wtedy mieli jeszcze 3 wydane albumy, które w moim prywatnym odczuciu są ,,co nowszy to gorszy", ale wciąż wszystkie trzy są bardzo bardzo dobre, a pierwsze dwa to mój osobisty majstersztyk.
Tak, koncert w Tamie był wart zachodu.
Potem widziałam ich na festiwalu - jeden z gorszych koncertów na jakich byłam, głównie pod względem nagłośnienia.
Teraz pojechałam do Gdańska, mając na uwadze że znowu to będzie koncert klubowy, chciałam się przekonać czy dalej to tak buja i czy będzie lepiej niż 3 lata temu.
Nie było.
Nowe piosenki mi się średnio podobają, a stare ,,nie brzmią tak głeboko jak na płycie".
Więc jeśli jesteście ciekawi całokształtu - może to być ciekawe koncertowe przeżycie.
Natomiast jeśli jesteście perfekcjonistami, podoba wam się ich muzyka z płyt i liczycie na równie mocne katharsis na ich koncercie - być może się trochę zawiedziecie.
Viralowy utwór Sudno jest jednym z moich ulubionych kawałków ever, a na koncercie ja go kompletnie nie czuję.
Stoję i muszę się skupić żeby wiedzieć w którym momencie piosenki my w ogóle teraz jesteśmy.
Po prostu na ich koncertach ta monumentalność ich brzmienia gdzieś się rozmywa i zanika, bo wokalnie jest wszystko okej, bardziej chodzi o sam wydźwięk muzyki.
Choć tak - wokal czasem irytuje gdy znasz piosenkę na pamięć a wokalista zmienia tempo, przeciąga wyrazy i gubisz się już w tym co chcesz z nim wyśpiewać, szczególnie że to nie jest łatwe śpiewać w obcym języku innym niż angielski.
Można nie śpiewać.
Ale można też nie zmieniać flow piosenek ;)
Tak poza tym, no to rozpoczyna się teraz czas Wrocław-Przygo, koty duże i małe, praca, praca, praca i tak powoli w kierunku świąt.
9 grudnia jeszcze koncert Lebanon Hanover w Poznaniu i z tej okazji HO z A. w nowym mieszkaniu.
W sumie to się cieszę, choć trochę szkoda że idę tam sama.
Domknęłam dzisiaj fajny projekt, mam dylemat czy piniądz z tego przeznaczyć na raty czy na nowe Vagabondy na zimę XD
i'm just a girl
Ps. Wiecie co w moim życiu jest najbardziej doomerskie?
To, że prowadzę photobloga. *clown emoji*
6 STYCZNIA 2025
10 GRUDNIA 2024
18 LISTOPADA 2024
7 LISTOPADA 2024
13 PAŹDZIERNIKA 2024
20 WRZEŚNIA 2024
9 SIERPNIA 2024
27 CZERWCA 2024
Wszystkie wpisyatana
2 godz. temu
locomotiv
10 godz. temu
forestxwitch
14 godz. temu
kolekcjaplyt
2 dni temu
idzpodpraaad
27 STYCZNIA 2024
fotografiatoskalpelduszy
5 STYCZNIA 2024
angelfuckk
14 WRZEŚNIA 2022
vitaetlaetitia
21 LUTEGO 2022
Wszyscy obserwowani