Po dłuższej przerwie... postanowiłem coś napisać. W skrócie i ogółem:
- studia to fajna sprawa - na tym etapie edukacji kończą się wszyskie "ale" ("ale czemu ja mam się tego uczyć" itp.)
- studenci to fajni ludzie - niby tuż po liceum, ale człowiekowi po tych 3/4 miesiącach wakacji w głowie się trochę przewraca - przynajmniej na pozór
- wykładowcy to normalni ludzie - nie trzeba się kłaniać, uśmiechać, na siłę mówić "dzień dobry". Zupełnie inaczej, aniżeli w ogólniaku...
Idąc dalej iformułując nieco głębsze wnioski powiem tak: teraz jest pięknie, zajęcia ciekawe itp., ale co ja biedny socjolog pocznę za kilka lat? Żal dupę ściska, że nie mam zacięcia technicznego. Co tam. Pozdrawiam tych co na studiach muszą harować...
PS. Zdjęcie z TATW'a, gdzie ludzie płakali.