Bardzo nieostre zdjęcie z imprezy.
W zasadzie nie mam o czym pisać. Marazm, stagnacja, pociąg do Tarnowa. Nic się nie dzieje. Wyszło słońce i to chyba jedyne pocieszenie na dziś. I na w ogóle.
Czytam sobie miłą książkę. Rozpoznaję miejsca, które są w niej opisane. To przyjemne, bardzo.
Jak dobrze, że styczeń się kończy. Zawsze wlecze się jak flaki. Luty jest kojący, przypomina mi spokojne słońce, które muska twarz, wpada do oczu, ust. Wpada wszędzie.