ehhh...

Odszedłeś. Ja to zrozumiałam, pojęłam. Jakoś dałam radę. Byłam przez chwilę szczęśliwa, przez chwilę. Dopóki nie zdałam sobie sprawy, że to co ty mi dałeś było lepsze. Teraz... Jakby znowu napełnia mnie to szczęście co wtedy. Nie myślę już o Tobie. Właściwie tylko czasami, wieczorem albo kiedy przechodzę tam gdzie akurat pierwszy raz mnie pocałowałeś. Wtedy rzeczywiście wspominam to, że byłam szczęśliwa. Ale, wiesz... już się nie zadręczam. Przestałam Sobie ciągle mówić 'a gdyby jednak...'. Znalazłam 'nowy punkt westchnięć'. Tak samo nieosiągalny jak kiedyś byłeś Ty * szkoda , że byłeś tak zakłamany . Tylko, że tym razem będzie inaczej, wiesz? Tym razem moje marzenie prawdopodobnie zostanie marzeniem i nie będę cierpiała, tak bardzo kiedy zgodzę się na 'coś więcej', a później nie wypali. Bo jestem młoda - muszę szaleć, "kochanie". Mimo wszystko, nigdy Cię nie zapomnę :C , chodź tak bardzo bym tego chciała. !