Czasami będąc w trudnej bądź niewyjaśnionej sytuacji mamy ochotę zamknąć jej rozdział przed samym sobą i najzwyczajniej w świecie uznać, że 'nie było tematu'... Tak milczenie, które daje nam złudną satysfakcję naszej siły i wytrwałości, ale nie oszukujmy się - milczenie w takich momentach jest powolnym samobójstwem, bo przy każdej możliwej okazji i tak sięgamy pamięcią do tego, co niewyjaśnione. Ranimy samych siebie od środka, niosąc na twarzy uśmiech i tanią radość - zamiast od razu wypowiedzieć te kilka słów 'więcej' i wtedy mieś prawdziwie 'święty spokój'.
Zadano mi pytanie czy lepiej żałować słów niewypowiedzianych czy wręcz przeciwnie, hmm... Odpowiedź jest prosta; jeśli te słowa nie były nagłym przypływem emocji, tylko płynęły z Twojego wnętrza, były szczere i przemyślane TO NIGDY NIE PRÓBUJ NABIERAĆ WODY W USTA.
Powiedz to, nad czym tak długo podświadomie pracowałeś, czym zadręczałeś się dniem i nocą. Kilka wypowiedzianych słów więcej - a ile satysfakcji i wewnętrznego spokoju.
Musimy ułatwiać sobie życie, a nie wywracać je do góry nogami, BO TO TAK, JAKBY WRÓBEL SIEDZIAŁ NA LINII TELEFONICZNEJ DO GÓRY NOGAMI!
Człowiek człowiekowi wilkiem, ale to zwierzęta szczepi się przeciwko wściekliźnie...
btw. życzę udanego końca wakacji!
Z niecierpliwością czekając na ŚRODing w MG
Daffo
"A kiedy znikniemy stąd, Ty nie pytaj o sens.
Do góry szkło, wypij za to co chcesz.
(...)
To chyba iluzja,
sam nie wiem co wstąpiło w nas.
Ten cały entuzjazm,
wyzwala w naszych oczach blask."