Przychodzę do swojego miejsca zamieszkania , po długim męczącym dniu , pełnym fragmentów tak zwanych poważnych rozmów ,z przyczyną, ale bez skutku o kilku egzystencjalnych szambach .
Chyba jestem szambiarką , niby to nie moje szambo , ale musze je wieźć , bo oni nie wiedzą gdzie ,tylko po co je wieźć , skoro można je zostawić?
Nie wiem , chyba do wszystkiego można się przyzwyczaić i zbudować sobie mały domek na gównie i co najdziwniejsze , czuć się w nim wspaniale. To myśl przewodnia wznoszenia takich budowli " W zasadzie głównie buduje na gównie , bo lubie kwaśny odczyn"
W sumie to skąd mam wiedzieć gdzie jechać tą całą szambiarką ?
Nie da sie przecież ominąć wszystkich dziur , nie tutaj.
Szambiarki chyba nie jeżdżą po autostradach.
Ej zostawcie to co śmierdzi , pomimo tego że jest ciepłe.
Wracając do burzy , były dzisiaj za oknem jakieś grzmoty i padał grad, nawet pogoda nie lubi jak stykają sie dwa przeciwstawne zjawiska i reaguje bardzo emocjonalnie , mój mózg też tego nie lubi i najgorsze ze przy burzy pada deszcz .