Zastanawiam się czy lepiej by nie było gdybym Cię nigdy nie poznała. Hm, pewnie nie, bo wtedy właśnie tego bym żałowała. Z drugiej strony wolałabym nie wiedzieć kim jesteś, nie znać Cię tak dokładnie... Sama nie wiem czy 'Nasza' historia mogłaby mieć inne zakończenie. I tu znowu powiem: pewnie nie, bo ja za bardzo bronię swojego honoru i ambicji, a Ty nie byłbyś w stanie odrzucić swojego 'dotychczasowego' życia. Nawet gdybyś bardzo się starał, wiesz że ja nie wierzę w cuda, a bynajmniej nie w takie. Nie związane z Tobą.
Dziwne, bo mimo mojej niechęci widząc Ciebie nie mogę się opanować przez następne dziesięć minut. I - dla wszechogarniającej wiadomości - nie są to jakieś jebane 'motylki w brzuchu' czy inne gówno. Raczej telepie mną, nie wiem co ze sobą zrobić i generalnie zapomniam dokąd zmierzałam oraz o czym dotychczas myślałam.
Jeśli chodzi o Ciebie, wolałabym patrząc na Twoje zdjęcie na mojej ścianie, myśleć 'Oooo, pamiętam, rok temu, mój pierwszy koncert! Eh, ale B jest śliczna...'. Albo aby trwał pierwszy dzień Naszej znajomości. Wtedy nigdy nie powiedziałabym, że jesteś... Jaki jesteś.
Nie wiem jak długo możesz jeszcze tak ślepo brnąć w ten Twój plan na życie. Nie życzę Ci szczęścia, napewno nie. Cieszę się, że nie oddałam się bez reszty Twoim 'planom' i że Bóg pozwolił mi być odporną na Ciebie. Mam tylko cichą nadzieję, że kiedyś wydoroślejesz. I może zrobisz to sam, a raczej napewno, bo wątpie żeby ktoś chciał się w to wszystko do reszty wpierdolić (pomijając oczywiście wszystkie piszczące na Twój widok Niezłe Dupy :)).
Patrząc z perspektywy czasu boję się spotkać Cie na ulicy. Boję się, że nie zdążę Cie wyminąć i będę musiała na Ciebie patrzeć, odezwać się, powiedzieć cokolwiek więcej niż 'cześć', 'mhm', 'możesz się odsunąć?', 'dzięki'. Jest to może i śmieszne, ale dla mnie osobiście trudne, ponieważ staram się być dla Ciebie barierą 'nie do przejścia'. Jesteś jedyną osobą przy której strasznie trudno jest mi być nieprzeniknioną. Jedyną, ale wiem że dam radę.
Zawsze daję.
'Aż Twój głos nagle zniknął - i nawet nie było mi specjalnie przykro.'