Próba przeciągała się już druga lekcję& Entuzjazm jaki towarzyszył niedoszłym aktorom mógł
równać się jedynie z entuzjazmem niemieckiego żołnierza wracającego do domu. Mina Meg
oraz moja sugerowała chęć szybkiej ewakuacji, jednak nie dało rady& Kulka rozkręcała się coraz bardziej. Jej entuzjazm był zadziwiający, większość nauczycieli na wieść o poszukiwaniu chętnych do przygotowania apelu na dzień edukacji migała się natłokiem kartkówek do sprawdzenia
( ku nieszczęściu młodszych klas). Nie to jest jednak ciekawe a fakt w jaki sposób ja i Meg się tutaj znaleźliśmy& Szczerze? Nie mam cholernego pojęcia?! Myślałem, że za próbę zjedzenia kwiatka (oczywiście przeprowadzonej na koledze Zuo) będę szorował kible lub grabił liście w dżungli zwanej trawnikiem szkolnym, ale nie& Dorwała nas kara na miarę kradzieży papieru toaletowego z kibla nauczycieli! Meg wylądowała to z bliżej niejasnych powodów& z relacji młodszych roczników wynikało, że niedoświadczony nauczyciel chcąc sprawdzić plotki drażnił rozjuszone Drugie Ja& Do dziś nikt faceta nie widział. Pewnie biedaka nie znajdą& Drugie Ja to sprytna bestia&
Wysoki ton przypominający drapanie tablicy wyrwał mnie z zamyślenia. Kulka rozkręciła się na dobre.
Na jej twarzy widać było dumę i samo zachwyt nad własnoręcznie wydrukowanym scenariuszem. Przedstawienie jak przedstawienie& dużo nudy i kurzu (pomijając wypadek z przed dwóch lat gdy to Świrus i Kucyk z klasy maturalnej zabarykadowali całą ekipę w kiblu w ramach walki z nudnymi apelami& czego skutkiem było pogo na hali) ale przynajmniej lekcji nie ma. Tym razem jednak autor przeszedł samego siebie, moje równiny intelektualne nie były w stanie ogarnąć tejże sztuki o moralizatorskiej wymowie. Mina współwięźniów sugerowała podobne odczucia& spojrzałem na moją współtowarzyszkę i zbladłem& wyraz twarzy sugerował iż właśnie jej druga osobowość obmyśla iście szatański plan& -Kurwa mać! -zakląłem pod nosem& -Coś nie tak? -Za moimi plecami pojawiła się Kulka, ona zawsze poruszała się bezszelestnie (Co przy jej rozmiarach było wyzwaniem), pojawiała się za plecami i atakowała niczym wampir. Nie wiedziałem co mam w tej chwili zrobić. Ratować siebie ucieczką czy zaryzykować własne życie i spróbować wyprowadzić Meg, która od kilku minut stanowczo zbyt uważnie śledziła wzrokiem za jakimś Emo-pierwszakiem.
Obudziłem się na obdartej kanapce w ciemnym pomieszczeniu. Nade mną wisiały 3 głowy. Ręka bolała niemiłosiernie. Była owinięta w jakąś koszulę& Wróć! Była owinięta w strzępy mojej koszuli.
-Co jest? - zapytałem z niemrawą miną
-Stary ale jesteś ninja! Normalnie Matrix!- Drzewko nie mogła pohamować emocji -Wtf?- nie miałem pojęcia lub tez nie chciałem pamiętać ostatnich godzin mojego życia. -Sorry za rękę- z ciemnego kata dobiegł mnie głos Meg - To było taki instynktowny odruch - dodała z rozbrajającym uśmiechem niewiniątka. Powoli do mnie docierało& To było na próbie gdy jej Drugie Ja dało o sobie znać. Nie wiem jakie dragi brałem wcześniej (lub czy nie było to wczorajsze wino) ale rzuciłem się na pomoc Emostworkowi, chociaż powinienem dla dobra ludzkości pozwolić naturze iść własnym torem. Złapałem Drugie ja w pasie i starałem się wynieść jak najdalej od potencjalnych ofiar. Bestia szarpała się i wiła. Nie widząc efektów szamotaniny wbiła mi paznokcie w rękę. Poczułem jak kolana się pode mną uginają ale nie puściłem! Nie pamiętam co było dalej ale chyba nasz duet odstawił niezłe przedstawienie na holu. Krwawa plama na podłodze świadczyła o mojej dzielnej choć nierównej walce z siłami zła.
Dopiero teraz skojarzyłem gdzie jestem - był to kantorek Dextera - szefa wszystkich szefów, Chucka Norrisa okolicy lub też jak kto woli woźnego w naszej szkole. Osobiście nie miałem ochoty wracać na lekcje a tym bardziej iść do gabinetu pielęgniarki. Kto raz tam wszedł już nie wracał. Pielęgniarka o wdzięcznej nazwie Głodzilla była całkowitą odwrotnością męskich fantazji o niegrzecznych pielęgniarkach. Stanowiła ona jednak nieodłączną część naszej budy i pasowała do jej nieprzeciętnego personelu.
Zwlokłem się z kanapy (z pomocą Kota i Zua) Teraz dopiero odczułem skutki mojego bohaterskiego czynu. Bolały mnie ręce, plecy i nogi, które Meg z wielkim upodobaniem kopała glanami. Popatrzyłem na nią jeszcze raz& siedziała z niewinną miną niczym kociak, który właśnie podrapał twoje meble. - Tym razem ci się upiecze- mruknąłem do siebie. Odpowiedziała mi uśmiechem przez który poczułem nieprzyjemne dreszcze& -Jestem stanowczo za stary na takie numery&