Najlepiej być abstynentem - trzymam się tego trendu, Przynajmniej nie muszę po imprezie szukać zębów.
Komu mam wierzyć, co nazwać zaufaniem? Czym jest honor, szacunek, duma, prawda ponad prawem?
Ciągnie się, niszczy więc tempo , Daje polskim MC bit jak elektro.
W słuchawkach nie znika prawda , Technika sprawdza mnie - i tak rap gra źle.
Przekaz ulic za porozumieniem obydwóch półkuli , Od markowych żuli Przez osiedlowe piękności ze zgryzem jak królik . Tak tłumi beton do studio biorąc po dwóch pechowców.
Kim byłbym gdyby nie rap? W pył dym i gibon o bat.
Sięgając nieba, wyrażając pragnienia. Moment nie do przewidzenia, czy to coś zmienia?
Płyną słowa jak browar, A nad każdym zdaniem batalia naukowa.
Atmosfera grobowa mnie nie dotyczy, Bo mam dookoła ludzi, na których liczyć Mogę zawsze i w każdej okoliczności.
Sięgając nieba, czego więcej mi trzeba. Wystarczy się nie bać i do przodu iść.
Gdyby czas się zatrzymał nie było by kłopotów, Sprawy nie przyjęły by złego obrotu.
Jeśli masz to, co ja, skun, zajawkę na rap w kwestii lat, po to pcham tu na zawsze ten skarb.
CHADA <3!
Tyle osób wokół nas lecz kto się poświeci? Nie każdy z nas nosi w sobie szczere chęci.
Przyjaciel bierny nie ma tu racji bytu, Bo po co żyć pośród kłamstwa i zgrzytów.
Wciąż Na Rejonach,wciąż Winny I Niewinny. Potrafię śmiać Się Z Siebie, Lecz Prościej Jest Mi Z Innych.
Mam Się Dobrze Koleszko,ciągle Do Przodu Idę. Zostawiłem Gdzieś Z Tyłu Tych Co Szyli Intrygę.
Weź obejmij mnie za szyje, chodź zobacz jak sie żyje. W tym kraju gdzie z pewnością nikt biedny nie przytyje.
Dziwko wyjęcz co Cię boli, a z resztą nie chcę słuchać,Z całą sceną idź sie ruchać, a później sie naniuchaj.
Jeszcze jakiś czas temu, moje życie było klęską. Wszystko dzieciaku przypominało szaleństwo.
Te wszystkie chwile, znów powracają do mnie, Bywało ciężko chciałbym o tym zapomnieć.
Teraz jest pięknie, spełniam marzenia, Nie idę drogą która prowadzi do zatracenia.
Rodzinny dom, Wciąż mnie tam nie ma, Ostatnie słowa jakie pamiętam to 'do widzenia'.