Uśmiechasz się, kiedy cię całuję
cz. 43
Sobotni wieczór spędzamy z moimi rodzicami i tatą Karola u nas, właśnie skończyliśmy kolację. Nikt jeszcze nie wie, dlaczego się spotkaliśmy. Stresuję się jak małolata, Karol chyba też. Przygotowujemy herbatę, wiem, że w końcu będziemy musieli powiedzieć. Ściskam rękę Karola, on robi to samo z moją.
-No dobra, raz kozie śmierć- szepczę do niego.
-Mówiłaś coś córeczko?- o cholera, usłyszała.
-Nie, nie mamo.
-W końcu jesteśmy dorośli- wchodzimy do części pomieszczenia, która jest salonem. Stawiamy herbaty na stoliku i stajemy niemal na baczność.
-Chcieliśmy wam coś powiedzieć- zaczyna Karol.
-Słuchajcie, jestem w ciąży. Szósty, siódmy tydzień. Rodzę w połowie mają, bierzemy ślub w sylwestra, to znaczy będzie tylko przyjęcie dla rodziny i kilku znajomych. Wszystko mamy już ogarnięte, u księdza też byliśmy- wyrzucam z siebie słowa jak z karabinu, a kiedy kończę staram się odgadnąć ich reakcję. Przez chwilę panuje cisza, a zaraz potem ojcowie ściskają Karola , a mama bierze mnie w ramiona. Tego się nie spodziewałam.
-Gratuluję córeczko, tak się cieszę- mówi ściszonym głosem, wiem, że hamuje łzy. Ja jednak nie mogę zapanować nad emocjami i wybucham płaczem. Sama już nie wiem czy to przez stres, czy przez ulgę. Siadam na oparciu fotela i szlocham. Wzrok panów pada na mnie, Karol w momencie klęczy przede mną i dopytuje, zrobił się taki przewrażliwiony, na każdy mój grymas tak reaguje. Mama śmieje się serdecznie.
-Musisz się przyzwyczajać kochany, kobiety w ciąży tak mają- klepie go po ramieniu.
-Wie pani, Daga co rusz płacze i ja nie wiem czy coś jej jest, czy tak po prostu. Chciałbym zapewnić jej wszystko co najlepsze- to takie kochane, łzy znów spływają mi po polikach- no i sama pani widzi- stoi z miną bezradnego chłopca.
-Synu- odzywa się jego tata- kobiet nie zrozumiesz, a zamiast herbaty wyciągnął byś coś mocniejszego. Taka okazja, trzeba wypić za zdrowie wnuka.
-A może wnuczki?- wtrąca mój tata- albo będą bliźniaki? Mój tata miał siostrę bliźniaczkę, skąd wiesz, czy nie trafi się parka- o matko, tylko nie to. Karol stawia na stole butelkę whisky, a my z mamą zaszywamy się w sypialni, opowiadam jej o planowanym przez nas przyjęciu. Późnym wieczorem żegnamy się z rodzicami. Czuję ulgę, że już wiedzą. Nasi ojcowie z ogromną radością przyjęli tę wiadomość, i opuścili nasz dom w stanie mocno wskazującym, o dziwo Karol jest całkiem trzeźwy.
-To mówisz, że nie ma żadnych przeciwwskazań, abym kochał się z moją przyszłą żoną?- pyta, kiedy leżymy już w łóżku, a jego ręka błądzi między piersiami.
-Pani doktor nie miała nic przeciwko- gaszę światło i siadam na jego brzuchu okrakiem.
To dobrze- więcej nic nie mówimy, zatracamy się pomału w przyjemności.
A.