Uśmiechasz się, kiedy cię całuję.
cz. 20
-To nie jest mój syn- syczy.
-A o tym, że Matylda była twoją asystentką kiedy miałam się dowiedzieć? W ogóle miałeś zamiar mnie uświadomić?
-To nie jest takie, na jakie wygląda.
-Proszę cię, nie ośmieszaj się. Masz mnie za idiotkę?- mówię spokojnie, mimo szarpiących mnie emocji.
-Daj mi wyjaśnić. Naprawdę w to uwierzyłaś? Myślałem, że mnie znasz, że sobie ufamy..
-Ja też. Ale widocznie wolisz kłamać. A teraz proszę wyjdź, nie chce mi się na ciebie patrzeć, wystarczającą karą będzie dla mnie spotykanie się z tobą w pracy.
-Dagusia..- szepcze zrezygnowany.
-Myślałam, że coś dla ciebie znaczę. Myślałam, że to wszystko na poważnie. Jakim dupkiem trzeba być, żeby tak zdegradować matkę swojego dziecka.. a jakbym ja zaszła w ciążę? Kogo byś ze mnie zrobił? Drugą recepcjonistkę, sekretarkę, a może sprzątaczkę- patrzy na mnie przerażony- no? Nie zabezpieczałeś się, jaką masz pewność, że ja biorę tabletki? Na szczęście mam antykoncepcję, więc może łaskawie pozostanę na swojej posadzie. Czy może byłam za słaba w łóżku? Zdobyłeś to czego chciałeś, długo ci zeszło nie? Miesiąc. Cały miesiąc męczyłeś się żeby mnie zaciągnąć do łóżka. Dostałeś czego chciałeś, pieprzyłeś mnie tak jak chciałeś, więc nie rób fałszywych scen. Nigdy więcej tu nie przyjeżdżaj, wyjdź.
-Daga, proszę, uspokój się.
-Dla ciebie Dagmara Wagner, panie redaktorze- otwieram drzwi i czekam, aż wyjdzie. Cała się trzęsę. W końcu Karol opuszcza mieszkanie na wyjściu coś jeszcze mówi, ale już go nie słucham. Z hukiem zatrzaskuję drzwi. Idę do kuchni płacząc, w lodówce znajduję butelkę whisky. Robię sobie drinka, wypijam naraz, nalewam jeszcze raz do szklanki tego samego. Ktoś dzwoni. Otwieram nie spoglądając przez wizjer, bo myślę, że to Karol wrócił, a z chęcią dałabym mu w twarz.
A.