To jest ten jeden z niewielu dni, kiedy nie umiem się pozbierać. W sumie to trwa już ponad tydzień xD Terapia zdjęciowa trochę poprawiła mój stan. Czekam z niecierpliwością na prawdziwą. Poza tym - naprawdę staram się o siebie zatroszczyć. W przeciągu dwóch tygodni zrobię badania, pójdę do psychiatry, ginekologa, a za miesiąc wreszcie do dentysty. No i do tych złodziei od ortodontki :D Ech. Mam dużo, a jest mi mało. Przecież mam super. To czemu taka jestem, że tego nie doceniam? Nie wiem. Buźki. "Udaniejszego" weekendu niż mój w piżamie i z pryszczami xD Albo jeszcze nie kończę. Śnieg pada - szkoda, że nie wyjdę dzisiaj na spacer. W sumie to przecież nienawidzę takiej pogody. Od kilku dni ciągle gapię się na brokatowe cienie z Glam Shopu, które sobie zamówiłam. Cudowne... jakie one piękne. Chciałabym już nie mieć ogromnego bagażu na plecach w postaci studiów. Nienawidzę ich, naprawdę. Ileż to już się ciągnie. Nie mogę się doczekać aż znormalnieję. Nie będę miała w sobie tyle złości i buntu i będę rzadziej upadać. Wiem, że zniechęcam tym do siebie ludzi - siebie tez. Z dietą nawet mi nie poszło ostatnio. Głupi majonez. Wypiłam kawę i biorę się za robienie notatek na kolokwium. Nawet nie pamiętam nazwy przedmiotu. Poprzedniego koła nie zdałam - jak zwykle jako jedyna z grupy. Baba od komparatystyki robi sobie ze mnie wieczne jaja. Jeszcze trochę i koniec tego koszmarnego semestru, chyba najgorszego ze wszystkich moich studiów - a uwierzcie mi, można uznać, że przeżyłam ich 14, studiując na dwóch licencjatach. I co z tego, kiedy dalej zastanawiam się czy dobrze postawiłam przecinek i jak zapisuje się niektóre słowa - o ich znaczeniu nie wspomnę. No nic, tak to jest, kiedy pół życia nie miało się pomysłu na siebie. Za dzieciaka chociaż miałam jakieś wyobrażenia co do życia. Chciałabym żeby było już ciepło - tęsknię za lasem, górami, naturą. Chciałabym żeby następne lata były spokojniejsze i żebym ogarnęła moją psychę. W pracy ciekawie - Japonka, szefo, dziwne akcje. Tam się tak dużo dzieje, a praktycznie siedzę sama 12 h. A raczej śpię. Już prawie 14, a ja nic nie zrobiłam - chociaż jakby się wgłębić w temat to zrobiłam śniadanie i je zjadłam, pościeliłam łóżko i dostałam załamki :D Więc idę się ogarnąć i zabrać do roboty swoją chudą dupę. Tu nie sprawdzam tych przecinków i błędów, tu jest strumień świadomości! Czas wstać, bo zaraz znów ciemno. No to teraz już serio - buźki ;)