Prawie dwa miesiące nie pisałam. Ile się działo przez ten czas. Awansowałam do robienia grafików. Szef się nie czepia. Sporo pracuję. Zrobiłam setki km rowerem po Wrocławiu, Pradze, Dreźnie i Berlinie. Achh... ten urlop na pewno zapamiętam do końca życia. Na rowerze można bardzo dokładnie objechać różne zakamarki. Praga piękna, lekko górzysta, pełna uroczego języka. Drezno cudowne, eleganckie, ze spokojną rzeką, otoczoną wieloma mostami. Przepiękne budynki, wspaniała dzielnica z malunkami. Za to w Berlinie zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Ludzie chodzący po ulicy tworzą niesamowity klimat. Dokoła mnóstwo dzieł sztuki, kolorowych ulic tworzonych przez graficiarzy. Dosłownie wszędzie widziałam coś pięknego. Bardzo chciałabym tam zamieszkać. Być jednym z tych przechodniów. Liczę, że przezwyciężę kiedyś moją barierę językową. Nowy Woodstock mnie zaskoczył. Ogromnie żałuję, że mój ulubiony zespół nie zagrał :( Śnili mi się dzisiaj. I śniło mi się, że A. została zastrzelona. Odwiedziła mnie ostatnio, to było takie super! Cieszę się, że podobał się jej panieński, wesele, ślub... Wreszcie jest dobrze. Rośliny rosną, nie mam na nie miejsca. Co jeszcze u mnie? Albo może u nas? Dogadujemy się, pokonujemy razem te wszystkie km, a za parę dni jedziemy z Helu do Sopotu rowerem. Od poniedziałku wróciłam do starych nawyków żywieniowych. Od razu samopoczucie lepsze. I psycha. Wczoraj zrobiłam maseczkę, niedługo do fryzjera. Nie wiem czemu się tak zapuściłam ;) To dobry czas. Powoli do przodu i nie ma kroków w tył. Było tak źle, że nie sądziłam, że będzie tak dobrze. Życie potrafi zaskoczyć, trzeba tylko być cierpliwym!