Niesamowite, już pierwsze pół tygodnia nauki za nami, a ja jeszcze żyję jak w wakacje. Po urodzinach Lawii wróciłam o 1:13, zasnęłam o 2:38 a wstałam o 10:30 i wcale nie jestem z tego zadowolona. Mam do wysprzątania całe mieszkanie, łącznie z andresolą, która wisi sobie nad moim pokojem i czeka, aż ktoś odważny i mężny zabierze się do wywalenia z tamtąd połowy niepotrzebnych śmieci.
Ciężko mi też uwierzyć w to, że NA PRAWDĘ napisałam notatkę z biologii, opracowałam znaczenie tytułu "Ludzi bezdomnych" Żeromskiego i czuję się z siebie potwornie dumna. Choć moje zeszyty wciąż pachną Selgrosem, to wiem, że to będzie dobry rok.
No i najważniejsza rzecz, zaczynamy odliczanie, tym razem od 9, później od 7 i już nie mogę się doczekać, gdy po 23 wsiądę w ten głupi autobus i wysiądę dopiero w Warszawie.
Can't wait!
PS. PAWEŁ DAWID NIE WIE, CO TO PACYFKA!
Zduński, jesteś moim mistrzem!