Skończyło się. Jestem beznadzieją, nie człowiekiem. Zrujnowałam sobie życie, psychikę i zdrowie - to nieważne. Rujnuję moją mamę, która jest aniołem.
Dziś wizyta u endokrynologa - sądziłam, że w najgorszym wypadku skieruje mnie na badania i przepisze jakieś tabletki. Okazało się, że zajmuje się nie tylko chorobami tarczycy. Anoreksją również.
Weszłam tam, usiadłam. Spojrzała na mnie, powiedziała " Widzę, że dziewczyna jest bardzo chuda". Zaczął się wywiad, ile schudłam, w jakim czasie, dlaczego.. Byłam zdziwiona. Przecież ona miała tylko powiedzieć mi czy wszystko ok z moją tarczycą.
Zważyla mnie, sprawdziła puls, bicie serca, zajrzała w stanik (nie wiem po co), podotykała moją szyję, kazała pokazać dłonie. Moje paznokcie są sine odkąd zaczęłam przygodę z odchudzaniem. Zauważyli to wszyscy, nawet moja babcia, z którą widuję się dość rzadko.
"Gdyby nie to, że na oddziale są przyjęte dziewczyny z wirusową biegunką już dzisiaj leżałabyś w szpitalu. Niech Pani zadzwoni do mnie w poniedziałek z samego rana. Wtedy powinno być już miejsce i Agata bez kolejki trafia na oddział. "
Moja mama cały czas płacze. Ja nie. Nie mam ochoty. Płaczę, kiedy jest mi smutno i kiedy mnie boli. Teraz nic nie boli, nie jest mi smutno. Ja się po prostu nienawidzę!! Nienawidzę tego ryja, ciała, osobowości i charakteru, który doprowadził moją mamę do rozpaczy.
Wiem, że bym z tego wyszła przy pomocy tego psychologa. Mając co tygodniowe wizyty, ale nie! Pretensje? Tylko i wyłącznie do siebie samej.
Jest koniec roku, koniec gimnazjum. Ostatni dzwonek na składanie podań, poprawianie ocen. Jest lato, można wyjść ze znajomymi na rower, rolki, gdziekolwiek. Jest czwartek. Za tydzień w środę moja klasa jedzie na trzydniową wycieczkę. Pierwsza i ostatnia wycieczka trzydniowa, od 9 lat w ciągu których jesteśmy ze sobą. Nie pojadę. Dziś, zaraz po wizycie pojechałam powiedzieć wychowawczyni, że muszę ją odwołać.
Doprowadziłam swój organizm do klęski. Doprowadziłam swoją psychikę do czarnej, ogromnej pustki i nieogarnięcia. Doprowadzam swoją mamę do depresji.
DZIEWCZYNY, KURWA MAĆ! JA BĘDĘ WALCZYŁA I WYJDĘ Z TEGO! ANOREKSJA MNIE NIE ZABIJE. JESTEM WOJOWNICZKĄ, JESTEM ZA SILNA, BY PONIEŚĆ KLĘSKĘ. WIEM, ŻE ZWYCIĘZĘ, ALE JEŚLI TA NOTKA W ŻADEN SPOSÓB NIE WPŁYNIE NA TE Z WAS, KTÓRE JADAJĄ PONIŻEJ 1000 KCAL, ĆWICZĄC DO TEGO CODZIENNIE TO UZNAM MOJĄ WYGRANĄ ZA CZĘŚCIOWĄ PORAŻKĘ.
JESTEM DOWODEM TEGO, ŻE NIE WARTO. STRACICIE NAD TYM KONTROLĘ SZYBCIEJ NIŻ WAM SIĘ WYDAJE. SKOŃCZYCIE JAK JA. BEZ MARZEŃ, BEZ SIŁ, W PUSTEJ, SZAREJ SZPIALNEJ SALI.
PO CO? PO TO, ŻEBY ZLIKWIDOWAĆ WAŁDKĘ NA BRZUCHU, CZY BOCZKI?! UWIERZCIE MI. CHCIAŁABYM MIEĆ TERAZ TE 9 KILO WIĘCEJ, NIE MIEĆ FIGURY SUPER MODELKI, ALE BYĆ ZDROWĄ. WY MACIE SZANSE SIĘ URATOWAĆ.
ZRÓBCIE TO DLA SIEBIE, DLA WASZYCH BLISKICH, DLA MNIE.
Żegnam.. Czy wrócę? - nie wiem.
* przez weekend będę was jeszcze odwiedzała.