Znów się torturuję tego typu zdjęciami <3
Kolejny dzień, który uświadami mi to, że nie chcę tak żyć. Kolejne chwile, które uzmysławiają mi, w jakie gówno się wpakowałam i jak bardzo pragnę normalności. Znów dopadła mnie bezsilność, której nie znoszę. Jest połączeniem poważnego ubytku na psychice, jaki odgryzła ta bezwględna obsesja i braku energii - co wynika z tego, że pokłady pożywienia do wykonywania jakichkolwiek czynności się skończyły. Siedzę na balkonie. Jest ciepło. Bynajmniej tak wszyscy uważają, u mnie jednak wiatr wywołuje dreszcze, ale siedzę tutaj, bo w domu jest chyba jeszcze chłodniej, a już na pewno bardziej przytłaczająco. Skoczę po zieloną herbatkę, momencik. Wróciłam.
Muszę się Wam pochwalić i udowodnić zarazem, że urodziny wcale nie muszą równać się zawaleniu. Wszystko przymyślałam i zaplanowałam. Na deser zjadłam Big Milka (85) na kolację dwie kanapeczki z ciemnym chlebem, jedna z warzywami, druga z łososiem. Po godzinie 18 nie tknęłam już niczego, mimo, że te frytki, smażone kotlety, fasolka po bretońsku, chlebek z masełkiem tak cudownie pachniały.. Bilans wyniósł więc niecałe 600 kcal, ale pragnęłam móc wkrótce zjeść sobie te frytki.. Zrobić to, nie żałując później, nie mając wyrzutów sumienia. Wczoraj sobie pozwoliłam na zjedzenie 'normalnie', bo wiedziałam, że i tak w ciągu dnia spaliłam znacznie więcej. Ciekawe, czy jeszcze kiedyś normalność wróci..
Wzięłam wczoraj tabletkę na przeczyszczenie (mama o tym wie), bo mam okropne problemy z trawieniem. To krępujący temat, ale wierzę, że któraś z Was może mi coś poradzić, że któraś ma większe doświadczenie i będzie potrafiła mi pomóc. Potrafię przez ponad tydzień nie załatwiać się. Zwyczajnie nie potrafię. Nie mówię już o regularnym wypróżnieniu - conajmniej raz dziennie, bo przy zmniejszonej ilości kalorii wiadomo, że i to jest zachwiane, ale po tygodniu naprawdę mam w sobie sporo tego jedzenia. DLatego też nie ważę się, jedynie po tym jak już uda mi się to wszystko z siebie usunąć. Na razie po 16 godzinach od wzięcia tabletki nic nie zadziałało ;// Mam nadzieję, że zaraz się to zmieni. Jeśli mi się dzisiaj uda to jutro rano się zważę, a we wtorek zmierzę, bo przed szkołą nie będę miała czasu.
Czuję się słaba, nie mam ochoty się ruszać, ale poćwiczę na pewno. Muszę! Idę po południu z mamą na spacer, więc troszkę się spali, ale spróbuję jeszcze później pokombinować..
Bilans :
ś: kromka ciemnego z sałatą, ogórkiem, rzodkiewką i papryką (100) - zjedzone
o: 2,5 kluski (80) sos (10) kapusta (10) - zjedzone
p: jabłko z cynamonem (65) albo jeśli większe to 75. - planuję
k: 3 łyżki otrębów owsianych (75) 2 łyżki płatków owsianych (73) suszona śliwka (18) pół szklanki mleka 0,5% (40) - planuję
Razem : 476 kcal.
jacie kręce, ale mało. Kurczę, jeśli uda mi się usunąć to co we mnie siedzi od tygodnia, jutro się zważę - miejmy nadzieję, że zobaczę mniej niż było, a wtedy będę wiedziała, że mogę sobie pozwolić na więcej i będzie fajniej :) Gorzej, jeśli po takich małych bilansach waga jakimś cudem wzrośnie ;|
Idę do Was. ;*