10 dni to prawie nic. Zdążyłam już nauczyć się kilku niezbędnych rzeczy i kilku zbędnych, wypożyczyć tonę książek z biblioteki ( i zgubić kartę biblioteczną i tego nie zauważyć), ponownie przekonać się, że jestem niemądra, ponarzekać na plan lekcji, zapomnieć o świecie realnym i oprzytomnieć, że w tym roku matura. Chodzi za mną taka mała, niepozorna myśl, żeby rzucić to wszystko i nie wiem co. Głupia myśl.
Za 7 dni stanę się w pełni odpowiedzialna. Za siebie, za swoje postępowanie. Chcę to już mieć za sobą. Chce mieć już prawo jazdy w swoim portfelu. Chcę mieć pięknie zdaną maturę. Chce mieć pracę sprawiającą mi satysfakcję. Chcę mieć skończone studia - te które sama wybrałam. Chcę być określona na scenie życia.
Ludzi dzielę w kategorii "ch" na chamskich i chciwych. Osobiście zaliczam się do chamskich i bardziej toleruję takich ludzi mimo, że to co napisałam powyżej może kojarzyć się z chciwością. Każde moje marzenie łączy się z innymi ludźmi. Tym się usprawiedliwię. Może tak kończąc, dodam jeszcze, że chcę urodzić dziecko. Kiedyś.