Jestem typem człowieka, który chyba rzadko ogólnie doświadcza uczucia rozczarowania. Nie wiem, czy to kwestia szczęścia, czy może zwyklego przypadku, ale dzisiaj doświadczyłam potężnego rozczarowania. I to wcale nie tym, co mogłoby się wydawać. W firmie jest regularnie wybierany "pracownik miesiąca". Na podstawie zgłoszeń innych pracowników. A przynajmniej tak sądziłam do dziś. Bo wygraną zgarnęła... osoba niezgłoszona. Nie jestem rozczarowana, że nie dostałam jakiegoś tam benefitu. Jest mi przykro patrzeć na rozczarowanie tych, którzy na serio wierzyli, że ja mogłabym tę nagrodę zgarnąć. Ludzi, którzy dobrze mi życzą, lubią mnie i z którymi pracuję od lat. I tak sobie myślę... jakbym zniknęła z dnia na dzień to dopiero dostrzeżono by, że jest problem. że ta niewidzialna praca JEST REALNIE WYKONYWANA. Że przyczynia się do dobrego funkcjonowania całej infrastruktury. No ale najwyraźniej kryterium wyboru to nigdy nie realny wklad pracy, ale kolesiostwo, kumoterstwo,i odpowiednie znajomości. Do dziś wciąż byłam niewinna jak lilia.
zzachmur
Świat jest pokręcony, można się starać dawać z siebie wszystko a na końcu się okazuje, ze wygrywają układy i układziki. Tak samo jak się szuka pracownika to zawsze się patrzy na jego zarobki a nie na to co potrafi i wniesie do firmy.