Źle się dzieje w państwie duńskim. Do przedwczoraj miałam jeszcze pasję. I wizję. Nie, że moja praca to jakaś wybitna misja dziejowa, mesjanizm narodów i zbawienie świata, ale że mi się chce dawać coś od siebie. Jeden dzień zaważył na wszystkim. Jak zwalniają jedynego współpracownika i sądzą, że od teraz będę robić za dwóch za tę samą wypłatę go mogą od razu mnie zwolnić. Od wczoraj jestem już tylko cyfrą w excelu i pionkiem w machinie. A to oznacza, że o 16:00 laptop się zamyka i nie jest włączany do 8 rano dnia następnego. Work-life balance. Nie zwalnia się dobrych technicznie ludzi zostawia tabuny PMów. No ale najwyraźniej od jakiegoś czasu moje miejsce pracy nie ma na drugie "logika". Polityka i brak sentymentów.