Już mnie nie zobaczysz jako narkomana,
pokochałem sport, w moim życiu wielka zmiana
Już mnie nie zobaczysz mój kochany Ojcze,
kiedyś przyjdzie czas to do Ciebie dołączę
Już mnie nie zobaczysz bo jestem zbyt daleko,
mieszkam sobie za siódmą górą i rzeką
Już mnie nie zobaczysz z dziwką na imprezie to jest proste,
kocham swą dziewczynę z tamtych rzeczy wyrosłem
Już mnie nie zobaczysz bo idę swoją drogą,
napotykam na mur to przebijam go głową
Już mnie nie zobaczysz jak palę wszystkie mosty,
przejrzałem na oczy a rachunek jest prosty
Już mnie nie zobaczysz jak kradnę sto złotych,
przez takie głupoty są największe kłopoty
Już mnie nie zobaczysz jeśli czytasz te wersy,
ale to jeszcze nie koniec, przysięgam z ręką na sercu
Już mnie nie zobaczysz bo zaraz muszę spadać,
w razie czego ziomek zawsze możemy pogadać
Już mnie nie zobaczysz walącego koks,
trzeci dzień bez snu tracąc spory sos
Już mnie nie zobaczysz trwoniącego życie,
dziś myślę tylko żeby lepsze chwile dać rodzinie
Już mnie nie zobaczysz z debilami którzy okazali się kurwami,
bez zasad i reguł sami się wydymali, dziś w pełni świadomy
nie chce splunąć nawet na nich
Już mnie nie zobaczysz w tych miejscach, które pozbawione są serca bo je jebię,
chyba, że będę musiał wejść tam po Ciebie
Już mnie nie zobaczysz z pustymi oczami,
czekającego i nie robiącego nic z koleżkami
Już mnie nie zobaczysz bo pokochałem życie, zdrowie, rozwój,
i mam dziś w głowie ciągły postęp a nie postój
Już mnie nie zobaczysz w depresji i lękach,
nie będę się mścił ale wciąż pamiętał...