nie. nie mogę. to zdjęcie. xDD
dzień bez wątpienia można zaliczyć do czołówki najlepszych dni w moim życiu. wagary pt. 'yyy, mamo, przygotowujemy dyskotekę, nie wrócę do domu po szkole' zakończyły się w miejscu odległym o 172 km od krakowskiego Dworca Głównego. było po prostu bosko, idealnie; a ze wszystkich tarapatów udało się wyjść cało. dzień mój rozpoczął się o 5.15 [wiem, że nie możecie wyjść ze zdziwienia, ale tak, tak!], po czym o godzinie 5.55 wyszłam z domu. w tramwaju linii 34 znalazłam się o 6.10, a następnie razem z Ewcią pojechałyśmy podbić Radomsko. o 6.37 obudziłam pana Ce. smsem, po czym wdałam się w konwersację z automatem do napojów, który po wrzuceniu 5 zł sfoszył się i napisem na swym wyświetlaczu oznajmił, iż nie wyda reszty. butelki też nie otrzymałam. po znalezieniu i umiejscowieniu się w pociągu myślałyśmy, że dojedziemy spokojnie do celu, ale niestety nie. przy sprawdzaniu biletów okazało się, że aby mieć bilet ulgowy można mieć TYLKO legitymację [miałam paszport; myślałam, że wystarczy tylko dokument potwierdzający wiek] i zaczął się problem. na szczęście, konduktor okazał się na tyle łaskawy, że musiałam tylko dopłacić do biletu normalnego, bez żadnej kary. gdy po trzech godzinach dojechałyśmy, na miejscu czekała na nas panna Igrek lub też panna Ka, która zaprowadziła nas pod szkołę delikwenta [dziękujemy ;*]. zjawiłyśmy się akurat na przerwę, toteż wparowałyśmy od razu i od razu na niego wpadłyśmy. po oprowadzeniu po szkole i poznaniu Suma <3 wpadliśmy do kerfura [gdzie po drodze spotkałyśmy pana Romana Polorę, który prosił o zrobienie zdjęć i wysłanie ich na mejla słodziutkidwadzieściaczterymałpa& no tak, nie pamiętał końcówki ;D], zrobiliśmy niezbędne zakupy, po czym trafiliśmy do domu [nadal jestem pod wrażeniem Twojego mieszkania *.*], gdzie wypiliśmy kawę z burżujskiego ekspresu za nieważne-ile-bo-to-jest-tego-niegodne, zjedliśmy lody, powymienialiśmy się rzeczami, słuchaliśmy, że nie musisz mieć barków po prostu bądź i innych przebojów typu verba, zrobiliśmy zdjęcia, na których ja wyszłam jak przyciśnięta do szyby, Ewcia jak zblazowany starzec, a Chrystian strzelając imou miny, przymierzaliśmy spodnie, tzn. ja przymierzałam i czułam się tró skate, po czym po napisaniu listu wyrażającego smutek z niepoznania mamy Ce., wyszliśmy, wstąpiliśmy do lidla gdzie nie znaleźliśmy interesujących nas towarów, ponownie do kerfura by zakupić & i Tymbarki oraz Rzemyki Upamiętniające, nastepnie na obiadek u pani Wiesi. hmm, nie powiem, był dobry, za to cena stanowczo za wysoka, szczególnie dla dziesięcioletniego bywalca. następnie udaliśmy się na dworzec pks, skąd odejść miał autobus do Krakowa. po godzinie czekania i dziesięciu minutach spóźnienia wyraźnie zaniepokojeni, sprawdziliśmy jak odchodzi pociąg. ponieważ część pieniędzy wydałam na dopłacenie do tamtego biletu, należało podjąć męską decyzję [Ewcia] i zadzwonić po Siłę Wyższą, by błagać o dotransportowanie pożyczki. po dziesięciu minutach nerwów, na trzy minuty przed odjazdem pociągu jakimś cudem kupiłyśmy bilety [Ewcia] u mega wrednej baby, wybiec o mało nie zabijając się o dworcowe drzwi [Ewcia] i wbiec na peron w momencie, gdy pociąg się tak wtoczył. były łzy w oczach i pożegnanie odwrotne niż do tej pory.
Chrystian, kocham Twoją mamę. gdyby nie ona, nie wiem, co by się stało.
ej, Kochani moi. dziękuję. choć żadne słowa nie oddadzą tego jak było. było po prostu PONAD. :**
`jeśli nie rozjadą nas czołgi,
jeśli nie zestrzelą samoloty,
jeśli nie pousychamy, z tęsknoty,
jeśli nie choroba dziedziczna,
żadna broń biologiczno chemiczna,
jeśli żadne bomby, żadne prądy, niezawisłe sądy:
mamy spore szanse, mamy spore szanse, przeżyć jeszcze jeden taki dzień!`
Judas Priest; painandpleasure.mp3
Inni zdjęcia: Ziew Ziew ;) svartig4ldur... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24