rok.
dziś mija rok od mojego [naszego!] pierwszego koncertu happysadu.
i w ogóle koncertu :))
ha, i właściwie to taki pretekst, żeby powspominać..
i pomyśleć, ile się przez ten rok zdarzyło.
niby, ile to jest rok?
marne trzystasześćdziesiątpięć dni.
a ile w ciągu tych trzystusześćdziesięciupięciu dni, tudzież pięćdziesięciudwóch tygodni się podziało..?
przez tak krótki okres czasu w moim życiu wydarzyło się i zmieniło prawie wszystko.
większość zmian jest pozytywna - albo też ich skutki są pozytywne.
inne może niekoniecznie, ale w końcu, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :))
do tego przez ten rok poznałam mnóstwo wspaniałych ludzi.
i nie żałuję, kompletnie. :)
żałuję tylko jednej rzeczy.
tego, że to już się nie powtórzy.
ale będzie jeszcze pełno chwil równie wspaniałych, i nawet lepszych.
i to mnie pociesza. :))
ale w takich chwilach zawsze Dżem w głowie:
dużo bym dał, by przeżyć to znów; wehikuł czasu, to byłby cud..
mam jeszcze wiarę, odmieni się los.. znów kwiatek do lufy wetknie im ktoś!
;**
gdytakwspominamtenminionyczas,jakdobrze,żetonieposzłowlas!