zdjęcie może dziwne, może średnie, ale mi się podoba; odbijam się na nim w ekranie laptopa mojego brata [w tle widać nawet kubełek farby z painta, bo potrzebowałam całe czarne tło ^^].
ostatnio zauważyłam pewną dziwną przypadłość.
idę ulicą, i często zdarza się, że ludzie patrzą się na mnie z dezaprobatą.
dlaczego?
bo nie noszę obcisłej puchowej kurteczki odkrywającej plecy, tylko czarny płaszcz osłaniający nerki i tyłek?
bo nie noszę kozaczków-szpileczek na conajmniej[!] pięciocentymetrowym obcasie, tylko ciężkie, czarne, skórzane buciory z czerwonymi sznurówkami?
bo nie noszę różowego puchatego szaliczka, tylko pomarańczowoczarną kefiję?
bo kiedy idę sama, zdarza mi się czasem myśleć, a nie tylko pisać smski albo gadać przez fonika?
dla mnie to po prostu żałosne.
zbulwersowałam się dzisiaj, po tym, jak Bogu ducha winna siedziałam pod szkołą czekając na Natkę, a z chodnika po drugiej stronie ulicy ze zniesmaczeniem patrzyła się na mnie kolejna osoba.
a zresztą... dla mnie inny znaczy lepszy.
a w dodatku teraz już nawet w kościele jeżdżą mi po moim 'r' xP
a lizaki z 'Asi' są zarąbiste.
a ja sobie słucham Zmazy i przygotowuję się do PRL '08.
4!
[nie, nie będę udawać, że nie pamiętam. xP]