..To tak jak siedzenie na pustyni
i oczekiwanie na chłodniejszy zefiru oddech,
siedzę więc na kamiennej skale...spoglądam
na obrazy życia- do innych niepodobne
Rozkminiam
Jak krok po kroku starasz się skraść mój umysł
Usiłujesz powoli, czemu?
Coś Nie wychodzi?
Ponieważ ja też jestem dobrą aktorką
cholernie dobrą
Jakto?
Trenowana mimika, wrażenie, fascynacja
..reakcja wyuczona przez drugorzędnych odbiorców
imaginacja..
Twoja, moja...nasza
Kiedy działam na Ciebie podstępem diabła
Czujesz dotyku anioła dłonie
Zapach pieszczący nozdrza śmiertelnika
Od bólu rośliny- kaleczone skronie
sprytne...czyż nie?
Owszem...kolejne dziś już "czemu?"
bo to Ty niemiłosiernie starałeś się przechytrzyć mnie
Dopaść klucza niedościgniony cień
Nie.. chłopcze tragizacji,
nie dziś,
nie jutro,
i nie każdego następnego dnia egzystencji nad
tudzież podludzkiej
a może równej, tylko innowymiarowej?
ciężkie do sprecyzowania
mój tok myślenia?
hm...
koło nie ma końca
nie ma też początku
Więc grajmy wciąż te same role
uśmiechajmy...teatralnie
chociaż raz na wstępie przez rozwinięcie
i po sam koniec spektaklu
udawajmy stan rzeczy który przyjąłeś
współgrajmy…
lecz...jak w noweli mego "życia" bywa
powiem Ci brutalną prawdę, może nie całą
szok poprzez rany prowadzi do śmierci
jak tytoń -"zabija"
ironio...nie o taką śmierć mi chodzi
..ale Wy tego nie wiece.
Nieświadoma śmierć to stracone sekundy
na ostatnie pożegnanie
Ukryte w westchnieniu
... tańca maskarady.