Obudziwszy sie rano myślałem że ten dzień będzie wyglądać jak każdy inny, wstałem z posłania pożegnałem rodziców wychodzących do pracy, zjadłem śniadanie... lecz kiedy podeszłem do lustra zauwazyłem osobę której widzieć nie powinienem. To nie byłem ja, postać ponura z wzrokiem który chce mi powiedzieć "Zabije Cie".
z początku myślałem że to wybryk mojej wyobraźni lecz nie... on ciągle tam był... wystraszony uciekłem więc do pokoju myśląc"Co sie kurwa zemną dzieje?!" czemu nie widziałem swojego odbicia... powróciłem do łazienki... on ciągle tam był starałem sie nie zwracać na niego większej uwagi...umyłem sie postawiłem włosy ogoliłem sie...wszystko szło dobrze ale musiałem sie kurwa zaciąć... ukradkami spoglądałem w lustro... Ciągla tam jest...czego on odemnie chce...nie wytrzymałem "CZEGO TY KURWA CHCESZ ODEMNIE!!" odpowiedział... "Ciebie..." Postać wyszła z Lustra złapała mnie za ciuchy podniosła do góry i wyszeptała "Przez całe swoje życie byłeś uśmiechnięty... radosny i wogole... zobacz jak jest po drugiej stronie... tam juz nie jest tak fajnie" rzucił mną w strone lustra. Obudziłem sie...
Wstałem z łóżka nagla myśląc że to tylko zły sen.. odrazu pobiegłem do lustra. na lustrze był list.
"Drogi Karolu heh powinienem powieć Ja. Otóż sprawa wygląda tak. twoi rodzice sie rozeszli a ty zostałeś wyrzucony ze szkoły mieszkasz z ojcem który jak tylko ci widzi wpada w szał ponieważ to on obwinia cie o rozwód. twoim jedynym przyjacielem w tym świecie jestem ja. O przepraszam teraz to ja mam okazje sie podelektować słodkością życia więc mój miły...nie ma już przyjaciół żegnaj nazawsze ja"
zdenerwowałem sie.... nie wiedziałem co zrobić... jak to wywalili mnei ze szkoły wróciłem do pokoju i dopiero teraz zauważyłem że wszystko jest nie tak... zadrapane ściany noże w szufladach gdzieniegdzie widać strzykawki i puste dillerki. szperając dalej znalazłem papierosy... Viceroye czerwone.. postanowiłem zapalić wyszedłem do okna i dosłownie upuściłem papierosa i zapalniczke... widziałem biede... Lubin wygląda jak Slumsy... wszędzie chodzą grupki młodych i starych ludzi bijących słabych. policja przejezdzajaca obok nie reagowała wrecz przyspieszyła.... włączyłem telewizor na wiadomości.... nie tylko tutaj tak jest... cały świat pogrążył się w nędzy i wojnach... to nie to życie do którego przywykłem... ubrałem sie w niby moje lecz nie moje ciuchy. poszarpane podrapane. poszedłem do przyjaciela (tzn w tamtym świecie jest moim przyjacielem) przeszedłem strychem... zapukałem głośno bo jak zwykle muzyka była włączona... Otworzył ktoś zupełnie mi obcy. "Czego tu chcesz?" ee przyszedłem do #$&*@&% (postanowiłem zachowac anonimowość) "właź" wchodząc do środka poczułem zapach marihuany wszędzie było siwo gangsterska muzyka leciała z głośników. Człowieka nie poznałem... kiedy mnie zobaczył wyciągnoł pistolet przeładował i wycelował w moim kierunku mówiąc "MÓWIŁEM CI KURWA ŻEBYŚ SIĘ TU WIĘCEJ NIE POKAZYWAŁ!! MAŁO PROBLEMÓW MI NAROBIŁEŚ?!" "spokojnie %&$# przyszedłem pogadać" "NIE MA...WYPIERDALAJ BO WPIERDOLE CI CAŁY MAGAZYNEK W MORDE!" wyszedłem w sumie wybiegłem stamtąd... przeszedłem sie po kilku innych znajomych lecz albo sytuacjia sie powtarzała albo nie żyli... niewytrzymałem tego...poszełem tam gdzie Ludzie byli szczęśliwi i nikt sie z nikim nie kłucił... przynajmniej zemną... oparłem sie o barierki patrzyłem na jeżdżace pociągi zapaliłem papierosa.... "Czemu on mi to zrobił...a może ....czemu sam sobie to zrobiłem"
położyłem sie na torach i wszystkie pieniądze na koncie przepieprzyłem na smsy pożegnalne do przyjaciół i przyjaciółek.... na końcu do tej jedynej...
żegnam i pozdrawiam. Was i Siebie.