photoblog.pl
Załóż konto

Wczoraj, 11 września 2025 roku, przeżyłam dzień, który na długo zostanie w mojej pamięci. Choć początkowo nie planowałam nigdzie wychodzić, wieczorem znalazłam się wraz z Radkiem w murach olsztyńskiego zamku, na 5. edycji uroczystości wręczenia Nagrody im. Henryka Panasa. To wyróżnienie, przyznawane przez olsztyńskie oddziały Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej i Związku Literatów Polskich, od kilku lat przyciąga uwagę nie tylko środowisk dziennikarskich i literackich, ale także zwykłych ludzi, którzy szukają w kulturze czegoś głębszego  rozmowy, refleksji, może nawet odpowiedzi na pytania, które trudno zadać wprost.

Tegoroczną laureatką została Magdalena Rigamonti, dziennikarka i pisarka. Sama uroczystość trwała blisko półtorej godziny, a ja przez cały ten czas miałam wrażenie, że moje serce bije szybciej niż zwykle.

Decyzję o tym, że wybierzemy się z Radkiem na galę, podjęliśmy dopiero w ostatniej chwili. Jeszcze rano mówiłam sobie, że zostanę w domu, że poczytam książkę i odpocznę, bo tydzień był intensywny. Ale coś mnie pchnęło, żeby jednak dać się porwać atmosferze tego wydarzenia. Może to była intuicja, a może zwykła ciekawość  w każdym razie cieszę się, że się przełamałam.

Sam zamek, oświetlony i gotowy na przyjęcie gości, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Zawsze, kiedy przekraczam jego mury, mam poczucie, że czas zwalnia, a ja wchodzę do innej rzeczywistości. Już od progu czułam, że tego wieczoru będę chłonąć każdy szczegół.

Uroczystość rozpoczęła się punktualnie. Prowadzący przypomnieli sylwetkę Henryka Panasa i znaczenie nagrody, którą ustanowiono, aby upamiętnić tego wybitnego pisarza i dramaturga. Było w tym coś podniosłego, ale też bardzo osobistego. Potem przyszła kolej na laudację i oczywiście ogłoszenie laureatki.

Kiedy nazwisko Magdaleny Rigamonti wybrzmiało w sali, poczułam, że to wybór niezwykle trafny. Rigamonti znam głównie z jej reportaży, które zawsze zostawiają mnie z mnóstwem pytań i refleksji. To dziennikarka, która nie ucieka od trudnych tematów, a jednocześnie potrafi pisać z ogromną wrażliwością. Jej obecność na scenie w Olsztynie wydawała się naturalna, jakby to właśnie ona miała być tu i teraz uhonorowana.

Patrzyłam na nią, gdy odbierała nagrodę, i czułam coś w rodzaju dumy  choć przecież to nie moja nagroda, nie mój sukces. Ale może to właśnie magia literatury, że cudze osiągnięcia potrafią budzić w nas takie emocje. Rigamonti mówiła spokojnie, ale jej słowa miały wagę. Nie siliła się na patos, raczej dzieliła się swoim doświadczeniem i przekonaniem, że pisanie ma sens tylko wtedy, kiedy dotyka prawdy.

Przez całe półtorej godziny nie mogłam oderwać myśli od tego, jak bardzo potrzebujemy takich chwil  momentów skupienia, zatrzymania się, uważności. W codziennym biegu trudno o refleksję. A tam, w murach zamku, słuchając o literaturze, o sile słowa i o odpowiedzialności pisarza, miałam wrażenie, że ktoś na chwilę zatrzymał świat.

Radek siedział obok mnie, spokojniejszy niż ja, ale wiedziałam, że on także odbierał ten wieczór na swój sposób. Po zakończeniu uroczystości spojrzał na mnie i powiedział tylko: Dobrze, że przyszliśmy. To zdanie idealnie oddawało moje własne myśli.

Choć było już po dziewiętnastej, nie chcieliśmy od razu wracać do domu. Zamek, a potem starówka przyciągały nas swoim urokiem. Olsztyn nocą ma w sobie coś intymnego i tajemniczego. Przeszliśmy się wąskimi uliczkami, przyglądając się kamienicom, które w świetle latarni wydawały się jeszcze piękniejsze niż w dzień. Powietrze było rześkie, lekko jesienne, pachniało liśćmi i wilgocią.

Spacer nie był długi, ale miał w sobie coś oczyszczającego. Po uroczystości, w której byłam całkowicie zanurzona emocjonalnie, potrzebowałam ruchu i oddechu. Rozmawialiśmy z Radkiem o gali, o Rigamonti, o samej idei nagród literackich. Ale były też chwile ciszy, w których po prostu szliśmy obok siebie i pozwalaliśmy myślom płynąć.

Kiedy w końcu zatrzymaliśmy taksówkę i ruszyliśmy w stronę domu, poczułam, jak opadają ze mnie wszystkie napięcia. Byłam emocjonalnie wyczerpana. To ciekawe  człowiek potrafi być zmęczony nie tylko fizycznie, ale też przez nadmiar wrażeń. Ja tego wieczoru chłonęłam wszystko tak intensywnie, że po powrocie nie miałam siły nawet sięgnąć po książkę.

A jednak, mimo zmęczenia, czułam wdzięczność. Za to, że mieliśmy możliwość uczestniczyć w czymś ważnym. Za to, że żyjemy w mieście, w którym kultura i literatura są obecne i doceniane. I wreszcie za to, że mogłam przeżywać ten wieczór razem z Radkiem.

Teraz, kiedy piszę te słowa, próbuję jeszcze raz uporządkować emocje. Zdaję sobie sprawę, że takie chwile są potrzebne  żeby poczuć, że życie to nie tylko obowiązki, zakupy, praca i powtarzalna codzienność. Że jest w nim miejsce na wzruszenia, na zachwyt, na spotkania z ludźmi, którzy swoją twórczością potrafią zmienić coś w nas samych.

Może to brzmi górnolotnie, ale naprawdę wierzę, że literatura ma moc. A takie wydarzenia jak Nagroda im. Henryka Panasa są tego najlepszym dowodem. Dają przestrzeń, by słowo pisane nie było tylko prywatną lekturą, ale wspólnym doświadczeniem.

Z pewnością będę wracać myślami do wczorajszego wieczoru. Do obrazów zamku, do głosu Magdaleny Rigamonti, do spojrzenia Radka i do cichego spaceru uliczkami starówki. To wspomnienia, które zostają w sercu i nadają sens codzienności.

Dodane 12 WRZEŚNIA 2025
5744
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika bolimnieniebo.

Informacje o bolimnieniebo


Inni zdjęcia: 534 mzmzmzBudynki Huty. ezekh114Pilica o zachodzie słońca bluebird11Leżak ? ezekh114Inne trochę ujęcie. ezekh114Once and for all pamietnikpotworaWify purpleblaack... maxima24... maxima24Ja nacka89cwa