Przyznać się do samotności
Przynoszę Ci zmarznięty listopad.
Utkany z igliwia gwiazd,
które przypadkiem
rozsypała tutaj nasza noc.
Wręczam poszum
bezsennych wieczorów, kiedy to wstyd
przyznać się do samotności.
Na powitanie wybiega serce -
całe w jasnozielonych znamionach
po czułości; po utuleniu,
o jakim marzyło moje bezkresne jutro,
jakiego pragnął lęk,
rzeźbiony w powietrzu.
Wciąż przeglądam się
w milczącym zwierciadle Twoich łez;
rozumiem pokutę, z jaką sprzecza się
posępna trajektoria bólu.
Strach spostrzegł obecność
życia w świetle Twoich ramion;
ujednolicona pustka karmi się chwałą,
z jaką tak mi nie do twarzy.
Zbliżam usta do granicy snu,
gdzie ostatnio widziano
zaginioną tęsknotę.
Ostatnie uderzenie serca,
zadedykowanie Tobie, dziś jednoczy się
z ostatnim spojrzeniem
bezkrwistego nieba.
Nadgryziona w połowie pytania,
moja melancholia dopytuje o jutro,
kiedy to znów ujrzy Ciebie
w piątym kącie losu.
15 LISTOPADA 2024
15 LISTOPADA 2024
15 LISTOPADA 2024
15 LISTOPADA 2024
15 LISTOPADA 2024
15 LISTOPADA 2024
15 LISTOPADA 2024
15 LISTOPADA 2024
Wszystkie wpisy