Siedzę i zatapiam się w moim świecie.
Odcinam się od rzeczywistości, bo tak jest łatwiej, wygodniej.
Włączam muzykę i już nic się nie liczy.
Jakiej muzyki słucham?
W zależności od tematu moich rozmyślań.
Rozważam wtedy o rzeczach bardziej u mniej istotnych.
Chciałabym mieć w tym momencie obok siebie człowieka jak MUZYKA,
takiego który zawsze będzie tylko dla mnie, nigdy nie zdradzi.
Będzie czuwał niezależnie od mojego humoru.
Wtedy nie musiałabym uciekać od swoich problemów,
miałabym z kim się nimi dzielić. Moje życie nie jest idealne,
wiele rzeczy które bym zmieniła,
masa popełnionych błędów - mówią że człowiek uczy się na swoich błędach,
pewnie mają racje,
tylko czasami jest tak cholernie ciężko,
że już nie daję rady.
I właśnie w takich chwilach siadam i piszę.
Zapisuję to wszystko tutaj, ponieważ nie bardzo mam się z kim tym podzielić...