photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 6 MAJA 2009

Uwaga, zaczyna się. Enjoy yourself...

 

Odcinek był mocny. Nie najlepszy z sezonu (mój bardzo osobisty ranking to House Divided na drugim miejscu i absolutnie genialne Birthmarks na pierwszym. Under My Skin na razie ląduje na trzecim, razem z Locked In), ale bez wątpienia zasługuje na parę słów zachwytu. Po pierwsze, Amber. Od dawna mówiono o powrocie CB, co wydawało mi się dość ryzykownym krokiem. Niepotrzebnym. Myliłam się, i to jeden z niewielu przypadków, kiedy tak bardzo się z tego powodu cieszę. Nie oczekiwałam tego, ale powstał świetny wątek, który pozwolił widzowi wniknąć w podświadomość House'a, w jego tok myślenia i misternie skrywane uczucia. Oczywiście wielkie brawa dla Anne Dudek, która perfekcyjnie zagrała... no właśnie, kogo? Nie Amber, a prędzej Amber oczami House'a. Czy raczej House'a zagranego przez Amber oczami House'a. Yyy, if ju noł łot aj min. Było śmiesznie (głównie w 5x22, ale 5x23 też miało swoje momenty. gitarka, klepanie po kolanie - mistrzowskie), zrobiło się strasznie. Scena w barze była... wielka. Przeraziła widza, a jeszcze bardziej przeraziła House'a, bo to wykluczyło wszystkie możliwe przyczyny jego stanu, zostawiając mu do wyboru tylko detoks. Nie ufając samemu sobie, poprosił Cuddy o pomoc.

Dlaczego ją, a nie Wilsona? Jeśli już mam określić swój wybrany ship, wskazałabym na Hilsona. Ale całkowicie rozumiem to, że tym razem to nie do niego zwrócił się House. Może wiedział, że tak jak lekarze z odwyku, jego przyjaciel nie poradzi sobie z nim na etapie tabletki-za-wszelką-cenę. A może nie chciał okazywać aż takiej słabości. To ma sens, więc nie będę narzekać, tak jak niektórzy. Tym bardziej, że Cuddy spisała się znakomicie, całkowicie rozumiejąc i wspierając House'a, ale nie pozwalając mu na oszustwo, kierowane głodem. Jego dobrowolne przyznanie się do kryjówek chwilę po tym, jak zdesperowany szukał tabletek w jednej z nich było powalające. A scena, kiedy House rzuca się z ręką w klop, po czym przez chwile patrzy się na Cuddy, przerażony samym sobą, z dziecięca bezradnością we wzroku... Wiem, nie muszę wspominać o tym, że Hugh Laurie jest dobrym aktorem. Bla bla bla, to jest oczywiste, wszyscy to wiedzą, a jego gra jeszcze nigdy nie zawiodła. Ale mamusiu! To było tak do bólu autentyczne, że trudno uwierzyć, że to tylko serial. Za ten jeden odcinek Hugh zasługuje na co najmniej tonę nagród.

A co do Huddy... było słodko. Chociaż generalnie to liczyłam na nieco poka klatę.

O pacjentce nie wspomniałam - nie mam nic do zarzucenia, ale to nie do niej należał odcinek.

A teraz spróbuję ocenić. Tak gdzieś 9,5/10. Pół punktu zabieram, bo jest parę rzeczy, do których mogłabym się przyczepić. Przede wszystkim, jednonocny detoks. Ok, może na erekcję to nie musi wpływać, no ale gdyby chociaż w tej scenie przy drzwiach wspomnieli/pokazali, że potwornie go boli noga (wymioty zepsuły by nieco atmosferę, więc...), byłoby cacy, uwierzyłabym bez mrugnięcia okiem. No i sperma byłego męża Cameron (Spermeron. hihihihihih)... Yyy, to wyglądało jak absurdalny wątek komediowy. Domyślam się, że nie tak miało być, więc idzie na minus.



Ufff. Tak, recenzentka ze mnie marna. Nieważne, czy ktoś to przeczyta, czy nie, ale musiałam jakoś to z siebie wyrzucić.

Komentarze

rollingstone ooo, ten kot jeszcze żyje?:P
06/05/2009 20:43:13

Informacje o ble69


Inni zdjęcia: Wirujący Derwisz bluebird11Przystanek. ezekh1142025.07.20 photographymagicDojrzałość Singla mnilchas... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24:) dorcia2700... maxima24